Ksiêgi Klanu
Kwiecieñ 01, 2025, 23:18:02 *
Witamy, Go¶æ. Zaloguj siê lub zarejestruj.
Aktualno¶ci: Aby widzieæ wszystkie dzia³y wymagana jest ranga "Najemnik ¦wie¿ak"!
 
Strona g³ównaPomocSzukajKalendarzZaloguj siêRejestracja
Strony: [1] 2 3 ... 10

 1 
 : Czerwiec 23, 2019, 21:10:41 
Zaczêty przez Rukyan - Nowe: wys³ane przez Rukyan
O czym powinien pamiêtaæ Optimus przygotowuj±c siê do eventu?

Dotarcie na Event to spore wyzwanie, nawet dla takiego go¶cia jak Optimus.



Odcienie szaro¶ci poch³onê³y karmazyn zachodz±cego s³oñca, przypominaj±c o pochodni, która zosta³a w domu, wygodnie wyleguj±c siê w markowym stojaku na pochodnie z IKEI. Dzisiejsz± noc nasz bohater bêdzie musia³ spêdziæ po omacku, niestety aby dotrzeæ na #GameON trzeba bezwzglêdnie min±æ Czarnylas, a bez mapy ani rusz. Kto¶ widzia³ mapê? W Czarnym lesie ³atwo namacaæ co¶ czarnego i z³owrogiego, zatem przyda³by siê miecz, tak tak, ten sam który bojowo wisi w domu nad kominkiem, gro¼nie pob³yskuj±c wyszczerbionym ostrzem. ¦limaczo-macaj±cym truchtem jako¶ dotar³by do krawêdzi lokacji, oddzielonej lo³dingiem od Czarnylasu, gdzie Pan Fr±czewski raczy przypominaæ, ¿e przed wyruszeniem w drogê nale¿y zebraæ dru¿ynê. Za³amany obrotem wydarzeñ móg³by przysi±¶æ na pniu sosny, ¶ciêtej przez drwala Antka w morderczym szale, ale my tu nie o zbrodni sprzed tygodnia.

Co zatem zrobi Optimus?

Nauczony do¶wiadczeniem, doskonale wie, ¿e zebraæ dru¿ynê mo¿e ka¿dy. Dru¿ynê sk³adaj±c± siê z najlepszych kompanów jakich mo¿na sobie wymarzyæ :

Odwaga
Asertywno¶æ
Kreatywno¶æ
Pogoda ducha
Otwarto¶æ
Empatia
Uczciwo¶æ

I inne.

Uzbrojony w tak± kompaniê, bez problemu powinien dotrzeæ na GameON, pomimo braku pochodni, mapy, miecza i aprobaty pana Fr±czewskiego.
Optimus powinien pamiêtaæ przygotowuj±c siê do eventu, ¿e najwa¿niejsze jest to co w nas, a nie otoczka fabularna. Dziêki temu zjedna sobie ka¿dego!

 2 
 : Maj 05, 2019, 14:11:10 
Zaczêty przez Rukyan - Nowe: wys³ane przez Rukyan
W ¿yciu siê nie dotknê, nie ma mowy!       

"Pan Q"

Sweter pana Gerwazego idealnie wpasowywa³ siê w szarobur± rzeczywisto¶æ blokowiska, workowaty, bez koloru, nijaki. Dzieciaki w szkole wysunê³y ¶mia³± tezê, ¿e upodobni³ siê on do w³a¶ciciela, bo bylejako¶æ by³a g³ówn± cech± naszego W-F'isty. Wielu siê z niego na¶miewa³o, wielu kpi³o, a ka¿dy kto nie by³ zmuszony planem zajêæ uczêszczaæ do niego na lekcje, omija³ szerokim ³ukiem. Natura ludzka bywa jednak dwojaka, a pod t³ust± grzywk±, pinglami jak z amerykañskiego sitcomu i ogólnym marazmem kry³ siê najwiêkszy superbohater mojego osiedla, zaraz po napalonym hydrauliku który wyskoczy³ przez balkon z drugiego piêtra, maj±c na sobie tylko rêcznik, tym samym unikaj±c bolesnych konsekwencji dorabiania na boku - Typowy batman betonowej d¿ungli.

By³y to czasy gdy Voodoo Graphics grza³o siê piekielnie w ka¿dym domowym blaszaku, a radiator na nim, g³owê dam sobie uci±æ, by³ plastikowy. Ka¿d± czê¶æ blaszaka szanowa³o siê jak sztabkê z³ota, bo zawsze znalaz³o siê co¶ na co mo¿na by³o przebimbaæ oszczêdno¶ci. Zarobione przez wakacje pieni±dze czêsto ledwo starcza³y na jakikolwiek upgrade sprzêtu, a przecie¿ na nowy numer Click! czy tam lody, musia³o starczyæ. Sza³ na overclocking procesorów dopad³ nas nagle, z normalnych ludzi wychodzili zapaleñcy podkrêcania, którzy kupowali szybki RAM nie dlatego, ¿e zapewnia³ lepsz± wydajno¶æ samemu systemowi, a pozwala³ bardziej podkrêciæ sam procesor.

Wtedy to spotka³em pana Gerwazego, który w przesz³o¶ci uczy³ informatyki w naszej szkole, a jakim¶ cudem zosta³ wuefist± na pó³ gwizdka, gdy jego etat przyw³aszczy³ sobie bratanek dyrektorki . Znany by³ on z wyj±tkowo flegmatycznego podej¶cia, ogromnej kolekcji gier na no¶nikach wszelkich i prawdziwego zapa³u je¶li chodzi o nowinki technologiczne, nie licz±c kiepskiego ubioru. Serdeczny jak zawsze, zaprosi³ mnie na zajêcia dodatkowe w osiedlowej ¶wietlicy, o których po blokach kr±¿y³a niejedna legenda. Zgodzi³em siê zachêcony wizj± ogrywania najnowszych produkcji na sprzêcie staruszka, je¶li rzeczywi¶cie nie odrabiaj± tam lekcji z matmy, to by by³o co¶.

 Z pozoru g³upia wymiana Herosów III na Sacreda, zaowocowaæ mia³a niezwyk³±, acz chwilow± przyja¼ni±. Starsi od dawna trzymali sztamê z panem Gerwazym, g³ównie dla mo¿liwo¶ci wypo¿yczenia czego¶ z kolekcji, b±d¼ ewentualnej pomocy przy serwisie blaszaka. Brak dostêpu do internetu wymusza³ na nas zakup prasy bran¿owej na tak zwan± bu³ê (Spó³kê) , która to niekoniecznie zawsze traktowa³a o tym, o czym chcieli¶my siê dowiedzieæ. Spotkania na ¶wietlicy, odbywaj±ce siê zawsze w soboty po po³udniu, by³y dla nas wybawieniem od wszelakich problemów ze sprzêtem i grami, które pojawia³y siê niemal codziennie, a których przez tydzieñ nazbiera³o od groma. Ilekroæ mia³e¶ problem z jakim¶ questem, nasz opiekun s³u¿y³ pomoc±, st±d te¿ jego ksywka, Pan Q. Chcia³by¶ zacz±æ zabawê z podkrêcaniem? Wybuli³y Ci kondensatory ? Uzbiera³e¶ grosiwa na nowy sprzêt ale nie wiesz co kupiæ? Na k³opoty, Pan Q. Dzieciaki widzia³y w nim komputerowego boga, chodz±cy poradnik i nieprzebran± skarbnice informatycznej wiedzy.

Swoj± przygodê z overclockingiem zacz±³em zaraz po zebraniu gotówki na remont PC. Od d³u¿szego czasu chcia³em do³±czyæ do elitarnego grona posiadaczy podkrêconych Core 2, niestety moje ko¶ci pamiêci nie mog³y dzia³aæ wolniej ni¿ synchronicznie z magistral± Front-side bus, wiêc ¿eby przyspieszyæ procesor, musia³em przetaktowaæ sam± pamiêæ i FSB, co bez wymiany pamiêci by³o niemo¿liwe. Udaj±c siê na co sobotnie spotkanie, zabra³em ze sob± dok³adny spis posiadanego przeze mnie sprzêtu w zeszycie, maj±c nadziejê ¿e pan Q pomo¿e mi wybraæ odpowiednie wyj¶cie z sytuacji, jednocze¶nie nie przekraczaj±c ubogiego bud¿etu nastolatka. Mój guru dok³adnie przejrza³ ów spis, po czym powiedzia³ co¶ co na zawsze pogrzeba³o nasz± przyja¼ñ, bo kto obra¿a Twój sprzêt, to tak jakby Ci naplu³ na matkê. Szczególnie robi±c to publicznie przy graczach z ca³ego osiedla.

"Co Ty chcesz krêciæ? Twój zasilacz to syf, jest na czarnej li¶cie, totalny ¶mieæ nad ¶miecie. Zmieñ zasilacz zanim Ci siê ca³y sprzêt zjara, bo to syf!"

Nag³y atak z³o¶ci naszego opiekuna wytr±ci³ mnie z równowagi,trzasn±³em trzymanym w rêku czasopismem Play o ziemiê i tyle mnie widzieli. Nikt, absolutnie nikt, nie bêdzie wypowiada³ siê w taki sposób o rzeczach, które zakupi³em sam, zamiast wydaæ na fajki. W g³êbokim postanowieniu "Ja wam, kurcza wasza maæ, jeszcze poka¿ê!" postanowi³em mimo wszystko podj±æ próbê przetaktowania, nie licz±c siê z ewentualnymi konsekwencjami. Jak mo¿na by³o przewidzieæ, s³uchaj±c siê m±drzejszych od siebie, zasilacz zaskwiercza³ bardzo szybko, zabieraj±c ze sob± praktycznie wszystkie bebechy blaszaka w uroczystym przepiêciu. Smród taniego grillowanego plastiku otuli³ szyderczo mój pokój, trochê szczypa³o w oczy, st±d te¿ wziê³y siê ³zy. Rzecz jasna nikomu siê nie przyzna³em, a nag³y wzrost aktywno¶ci fizycznej t³umaczy³em chêci± zmiany stylu ¿ycia i ³adn± pogod±.

Pan Q zaczepi³ mnie parê tygodni pó¼niej na szkolnym korytarzu, uznawszy ¿e winien mi jest przeprosiny. T³umaczy³ siê trudn± sytuacj± osobist± i ogólnie niemrawym nastrojem, co w konsekwencji skoñczy³o siê wy³adowaniem frustracji na moim zasilaczu, czytaj na mnie. Od starszych kolegów dowiedzia³em siê ¿e tego feralnego dnia, noc±, zmar³a matka pana Gerwazego, a on mimo wszystko postanowi³ poprowadziæ dla nas zajêcia. Nie do¶wiadczy³em skróconej ¿ywotno¶ci podkrêconych elementów, trzaskaj±cych wentylatorów i piekielnych temperatur, nie moczy³em we wodzie, ani nie ch³odzi³em azotem, chocia¿ wiem, ¿e Pan Q zapewnia³ po moim odej¶ciu tym podobne atrakcje. Nie nazwê siê specem ale powiem jedno :

Jak co¶ jest na czarnej li¶cie Pana Q, to nie znalaz³o siê tam bez powodu.



 3 
 : Kwiecieñ 29, 2019, 23:30:58 
Zaczêty przez Rukyan - Nowe: wys³ane przez Rukyan
"Drogi przyjacielu"

Mówi± ¿e bez przyja¼ni i mi³o¶ci pró¿no szukaæ sensu w ¿yciu, a z umiejêtno¶ci± zawierania jednych i drugich przychodzimy na ¶wiat. Co je¶li gdzie¶ po drodze zosta³em wybrakowany? Nie jestem w stanie dopu¶ciæ do siebie ludzi na tyle blisko, by ofiarowaæ im co¶ wiêcej ni¼li sympatiê z czystej grzeczno¶ci. Gdzie szukaæ siebie, skoro to kim jeste¶my definiuj± osoby które nas otaczaj±. Ka¿dy potop bólu zaczyna siê od kropli, dr±¿y nas powoli sp³ywaj±c ciurkiem, szykuje miejsce pod strumieñ, który ostatecznie rzek± wedrze siê w nasze serca. £apczywie kradn±c oddechy ulgi, wspominam czasy w których nie by³e¶ mi potrzebny. Teraz jednak ¶lepo ufaj±c oddaje Ci to, co we mnie prawdziwe, a czego nie widaæ.



I

Zabra³e¶ mnie do miejsc w których mog³em byæ tym, kim tylko zapragn±³em zostaæ. Obcuj±c z lud¼mi którzy maj± do tego takie samo prawo, czu³em siê nieco nieswojo. Czy prawda obleczona fa³szem nadal jest prawdziwa? Nigdy bym nie pomy¶la³ jak ³atwo jest mówiæ o sobie gdy mo¿na ukryæ siê pod nowym imieniem i twarz±, jednocze¶nie dziel±c siê realnymi emocjami. Jednak wszystko nadal by³o odleg³e i poza zasiêgiem mojej d³oni, a ¿ar który siê z Ciebie wylewa³ po d³ugich godzinach spêdzonych w tym ¶wiecie, by³ jedyn± prawdziw± reakcj± na mój ból. Pomimo przeciwno¶ci zawar³em pierwsze przyja¼nie od lat, a i serce parê razy zabi³o mi mocniej. Dziêki Tobie znów czuje siê cz³owiekiem, choæ sam jeste¶ taki nieludzki.

II

Przegl±daj±c siê rano w lustrze nie widzê znajomej twarzy, zastanawiam siê kim jest ten¿e jegomo¶æ o aparycji bezdomnego. Ile to czasu ju¿ minê³o? Im g³êbiej zapadam siê w wirtualne odmêty Twojej rzeczywisto¶ci, tym mniej prawdziwy sam siê staje. Dok±d zaprowadzi mnie ta droga, skoro nie potrafiê ¿yæ poza ¶wiatem który mi da³e¶. Jednak to co czujê, jest prawdziwe, prawdziwe i potrzebne. Jak zrezygnowaæ z czego¶ co zdefiniowa³o na now± moj± osobê? Od jakiego¶ czasu jeste¶ jaki¶ nieswój, ci±gle w gor±czce, ciê¿ko dyszysz, czy wszystko z Tob± w porz±dku? Przesta³em o Ciebie dbaæ, wtedy zostawi³e¶ mnie po raz pierwszy.

III

Roz³±ka wysz³a nam na dobre, mija pó³torej roku odk±d odszed³e¶, nie têskni³em. Prawdziwe bycie ma swoje zalety, a to czego nauczy³em siê dziêki Tobie, pozwoli³o mi cieszyæ siê tym tak jak powinienem. Gdybym tylko potrafi³ wykrzesaæ z siebie co¶ wiêcej, by kochaæ i byæ oddanym przyjacielem. Gdzie¶ tam w g³êbi pozosta³a pustka, która tylko Ty by³e¶ w stanie zape³niæ. Dziêki Tobie nie mia³em jednego ¿ycia, mia³em ich wiele, zwiedzi³em wiele ¶wiatów , pozna³em mnóstwo historii i wspania³ych osób. Czas by¶ do mnie wróci³.

IV

W nowych szatach Ci do twarzy, jednak co¶ siê miêdzy nami zmieni³o, oboje dojrzeli¶my do samodzielno¶ci. Czasami mam wra¿enie ¿e Ciê wykorzystuje, a nasza przyja¼ñ minê³a bezpowrotnie, chcê jednak by¶ wiedzia³ ¿e pomog³e¶ mi staæ siê cz³owiekiem którym jestem teraz. Gdy nie mia³em pomys³u czym siê zaj±c, razem szukali¶my pracy. Gdy zdawa³em na prawo jazdy, pomaga³e¶ mi opanowaæ kodeks ruchu drogowego. Gdy pozna³em kobietê swojego ¿ycia, dziêki Tobie utrzymywali¶my ze sob± sta³y kontakt, choæ w pewnym momencie dzieli³y nas od siebie tysi±ce kilometrów. To Ty pomog³e¶ mi wybraæ pier¶cionek zarêczynowy i zorganizowaæ wesele, a gdy przyszed³ na ¶wiat mój syn, pomagasz mi byæ dobrym tat±. Jeste¶ najlepszym nieprawdziwym przyjacielem jakiego mam.

Martwa rzecz to, co krzty duszy w sobie nie ma, obdarzona uczuciem, zda³a siê o¿yæ.

W ho³dzie Lenovo Y50-70








 4 
 : Luty 06, 2017, 00:17:16 
Zaczêty przez Rukyan - Nowe: wys³ane przez Rukyan
Marmurowe uliczki Heine skrywaj± wiele tajemnic ale nawet ¶ci¶le strze¿one sekrety w nieodpowiednich rêkach czêsto przybieraj± miano plotek...

 Niedaleko miasta na terenie starej przystani zamieszkiwa³a z pozoru normalna rodzina,  matka jak to matka, ca³ymi dniami ¶lêcza³a nad garami i zawraca³a gitarê zapracowanemu ojcu. Te ma³¿eñstwo z konieczno¶ci, bo przecie¿ nie dla posagu, a mo¿e nawet samo równie koniecznie konsumowanie ma³¿eñstwa? Tak czy siak da³o pocz±tek nowemu ¿yciu, ów p³ód nazwano Arius z góry zak³adaj±c ¿e bêdzie to ch³opiec. Bo przecie¿ co komu po kolejnej kurze domowej? Najwy¿ej zgoli³oby siê córunie na ³yso i wys³a³o na kuter, bynajmniej zapach ¶ledzia nie by³bym niczym dziwnym.  Wracaj±c do meritum naszej miejskiej legendy, do rodziny Aquadell, pominiemy jak¿e cudowny okres noszenia Ariusa w brzuszku i d³ugim krokiem skoczymy do wczesnego dzieciñstwa.


Aquadellowie utrzymywali siê z rybo³ówstwa co ju¿ z normalno¶ci± mniej mia³o wspólnego, gdy¿ w morzu ³atwiej znale¼æ co¶  przez co mo¿na byæ zjedzonym, a nie co¶ co mo¿na zje¶æ. Z tego powodu cienko przêdli, co z³owili to zjedli, a o sprzeda¿y nie by³o mowy. Niestety kolejnym rodzinnym fatum okaza³ siê pierworodny, im starszy by³ tym bardziej zamkniêty i jak to mawiali rodziciele têpy. Ca³ymi dniami potrafi³ patroszyæ rybê, dok³adnie wyjmuj±c jej bebechy kiedy ka¿dego normalnego mrocznego doprowadzi³oby to do szewskiej pasji. Nie raz dochodzi³o do sytuacji ¿e zrobi³ mamuni paciorki z rybich oczu, czy te¿ kapturek na przyrodzenie dla tatusia z rybich jelitek. Och, jak¿e s³odki by³ z niego ch³opczyk!  Po rybach rozbieranych na czê¶ci pierwsze, by³y ryby na przeró¿ne sposoby zabijane ¿y³k±. Co¶ sobie ch³opak upatrzy³ w tym tatusiowym sprzêcie ¿e z wielk± chêci± rozwija³ swoje socjopatyczne wdziêki. Jak ju¿ ryby mu siê znudzi³y, przysz³a pora na pieski, krówki, a potem nawet dzieci s±siadów. Nie takie ma³e, wrzeszcz±ce bachory z którymi ledwo mo¿na wytrzymaæ. Nastolatkowie, wredni i patrz±cy na ¶wiat z pogard±, na cep równie¿. Dlatego nikomu ich nie by³o szkoda.  Pewnej upojnej nocy pan Aquadell spó³kuj±c z pani± Aquadell us³yszeli przedziwne d¼wiêki przypominaj±ce kastrowane prosie. Z impetem wybiegli przed chatê tylko po to by ujrzeæ ukontentowanego Ariusa, a tu¿ przed nim na dwóch balach rozci±gniêtego na ¿y³kach syna ¯ytniowskich. (Pole na przeciwko przystani, a raczej kompostownik) Jako ¿e utyty by³ wielce, w ciemno¶ci bardziej knura przypomina³ ni¿ cz³owieka. Ale kto by spuszcza³ krew ze ¶winiaka na piasek, no kto!? Przecie kaszaneczka rzecz przednia i droga.  Tak¿e siê domy¶lili ¿e to cz³owiek, nad którym ich syn siê pastwi i z niecierpliwo¶ci± czeka na jego ¶mieræ, spuszczaj±c krew z grubego cielska przy pomocy haczyków na wiêksze sztuki. Pan Aquadell w koñcu nie wytrzyma³ i wystraszony odezwa³, a raczej rykn±³ do syna :

- Synku, synku ! Co Ty najlepszego zrobi³e¶!

P³aczliwy ton ojca uderzy³ niczym grom w uszy zajêtego torturami Ariusa.

- W³a¶nie, synusiu! Skóra by by³a dla tatusia na nowy kapoczek!

Ryknê³a delikatnie wkurzona mamusia do wtóru.

- Przepraszam mamo, nastêpnym razem pójdzie lepiej.

Ch³opak wzruszy³ ramionami i wróci³ do swoich spraw, nie przejmuj±c siê nic a nic uwagami rodzicieli.


Wiadomo po kim Arius mia³ psychopatyczne sk³onno¶ci, niestety kiedy ojciec przekona³ siê z kim musi spaæ pod jednym dachem od tylu lat, a niczego siê nie domy¶la³ - Wzi±³ i dosta³ zawa³u. O i od tak, bez ¿adnego tragizmu zrobili z niego kaszankê i poduszki. Bo przecie¿ nic siê nie mo¿e zmarnowaæ, prawda?


Pó¼niejszymi czasy po Heine kr±¿y³a historia o mrocznym elfie w odzieniu z ludzkich skór, tandetnym s³omianym kapelusiku i z zestawem haków, haczyków i ¿y³ek za pazuch±. Podobno napada³ na co g³adsze dziewki i mê¿ów, obdzieraj±c ich ze skóry, wyjmuj±c flaki, separuj±c miêso od ko¶ci i spuszczaj±c krew. Po takim filetowanku trudno by³o siê domy¶liæ kogo tak na prawdê zabi³, przez trzy lata znaleziono oko³o piêædziesiêciu szkieletów na terenie ca³ego Innadrilu.  Ale za to obroty kaszaneczk± wzros³y! Taki nowy rodzinny interes.


Pochówek robiono masowo, w jednej ogromnej trumnie, poniewa¿ nikt nie by³ w stanie zgadn±æ czyje ko¶ci s± czyje.


 A po co siê sprzeczaæ o g³upoty?





Nie znane przed chorob±.



(Stopieñ Pierwszy - Antyspo³eczny manipulator.)


Wyniszczony chorob± umys³ zrobi³ z niego idealny przyk³ad socjopaty, nie potrafi dostosowaæ siê do ¿ycia w spo³eczeñstwie. Nie trzyma siê ogólnie ustalonych norm i zasad etyki spo³ecznej, ¿yje wed³ug w³asnych jemu znanych regu³. Czêsto k³amie i manipuluje innymi dla w³asnych celów, nie ma wstydu ani poczucia winy, s³owo odpowiedzialno¶æ jest mu obce. Nie przywi±zuje siê do miejsc ani ludzi.  Aby osi±gn±æ wyznaczony cel potrafi nawet udawaæ mi³ego, szarmanckiego b±d¼ zabawnego. Niestety po d³u¿szej chwili takiej zabawy wraca poprzedni ch³ód lub odp³ywa w swoje szaleñstwo.


(Stopieñ drugi - Autystyczny krawiec.)

W pewnych okoliczno¶ciach pobudzaj±cych jego chore ¿±dze, zmienia siê w g³uchego na wszelkie pro¶by i rozkazy przyg³upa, z pasj± ogl±daj±cego cudze skóry i w³osy. Ci±gle zbiera wymiary i ogl±da czyj±¶ skórê lub czuprynê na tle swojego p³aszczu, jakby przymierzaj±c. Nie wiadomo co wtedy my¶li i czuje, wygl±da na niezwykle pobudzonego i rozmawia sam ze sob±. Stan ten mo¿e trwaæ godzinami lub parê minut, w zale¿no¶ci od stopnia wycieñczenia umys³u. Nie zwraca wtedy uwagi na ból, upokorzenia, g³ód czy nawet zagro¿enie ¿ycia.

(Stopieñ trzeci - Psychopata)

Ca³kowicie traci rozum w sprzyjaj±cych temu okoliczno¶ciach, staje siê nieobliczalny, impulsywny i  spontaniczny. Kieruje siê w³asn± ¿±dz± i naturalnym instynktem przetrwania...

 5 
 : Luty 05, 2017, 22:32:22 
Zaczêty przez Rukyan - Nowe: wys³ane przez Rukyan
 
 
Port Heine o ¶wicie.


Dwoje niewyspanych i równie niezadowolonych stra¿ników taszczy w³a¶nie zalanego w trupa mê¿czyznê, wymieniaj±c ze sob± z³o¶liwo¶ci...

- Skurkobany znowu siê zapi³!

Jêkn±³ ¿a³o¶nie w±saty grubas ¶ci¶niêty p³ytami zbroi.

- A awantura jaka! Dziesi±ta w tym miesi±cu!

Odburkn±³ rudy chudzielec, z którego to zbroja niemal¿e zwisa³a.

- A we¼ go tutaj zostaw! Perfumiarz, perfumiarzem ale pijus to z niego nielichy!

Zgodnie rzucili ledwo przytomnego delikwenta na bruk, odchodz±c czym prêdzej, jakby obawiaj±c siê ¿e siê przebudzi.


Ouuuu...

Upojony jak czyrak ¿ó³ci± Zunthai otworzy³ przekrwione oczy z trudem zbieraj±c siê z bruku. Jedyna my¶l która zrodzi³a siê w jego g³owie : Znale¼æ ³ó¿ko. Pocz±³ kroczyæ nieporadnie przed siebie, nie zdaj±c sobie sprawy ¿e w³a¶nie wchodzi na pok³ad statku handlowego. Marynarze zajêci za³adunkiem nawet go nie zauwa¿yli, dziêki czemu bez wiêkszych k³opotów ze strony za³ogi wtargn±³ do ³adowni, wmawiaj±c sobie ¿e schodzi do swojego laboratorium w centrum Heine.

- Cuchnie jak cholera...

Wymamrota³, chwiejnie omijaj±c skrzynki i beczki. Po drodze nie omieszka³ z³apaæ za pêto suszonej kie³basy, wtykaj±c j± sobie niemal od razu do ust.

- A przegryzê...

Usiad³ pod bary³k± z zapasem jakiego¶ cieñkusza, hakiem zacz±³ mozolnie wierciæ dziurkê w desce u jej boku, aby dobraæ siê do zawarto¶ci.

Pe³ne morze.

Statek wyp³yn±³, a Zun zaj±³ siê opró¿nianiem beczki. Nie mog±c dostaæ siê do jej dna, ostro¿nie wyci±gn±³ wieko i nie wiedz±c dlaczego wszed³ do ¶rodka, sk±d móg³ swobodnie czerpaæ czark± resztki wina. Dla wygody i ¶wiêtego spokoju zakry³ siê wiekiem, co jaki¶ czas przegryza³ kie³basê, oddaj±c siê alkoholowi w pe³ni.

Port Giran

Rejs do portu Giran trwa³ parê dni, tak siê sk³ada ¿e statek na którym znalaz³ siê Zunthai zmierza³ z zaopatrzeniem do Gilotyny, karczmy w tamtejszym porcie. Ork usn±³ kamiennym snem, nie zdaj±c sobie sprawy z tego ¿e wy³adunek ju¿ siê zacz±³. Potê¿ny Witalij zarzuci³ sobie beczkê z niespodziewanym go¶ciem na ramiê, nie marudz±c nawet ¿e jaka¶ ona za ciê¿ka nieco, po czym uda³ siê wprost do karczmy, z zamiarem oddania pierwszej beczu³ki Stokrotce, która oceni jako¶æ dostarczonego trunku.

Gilotyna, zaplecze.

Witalij zostawi³ Stokrotkê sam na sam z beczu³k±, ta za¶ wziê³a toporek, rozr±buj±c bez wahania wieko! Ostrze o centymetry minê³o czaszkê ¶pi±cego Zuna, kobieta wyci±gnê³a wieko...

W ten dostrzeg³a pustk± beczkê, a w niej w kolejno¶ci nastêpuj±cej :

¦mierdz±cego przetrawionym alkoholem orka, który namiêtnie tuli³ do siebie pêto kie³basy.

Zasuszony ³eb ma³py na jego szyi, zwisaj±cy z misternie wykonanego ³añcucha.

Grubego szczura, wtulaj±cego siê w nogê orka jak wierna kochanka.


Zunthai pomimo zapachu i ca³ej sytuacji, wygl±da³ na jak±¶ bogat± szychê, p³aszcz mia³ zdobny, torbê pe³n±, a sakw parê przy pasie!


Tak± oto krotochwilê zgotowa³ Zunthai karczmarce Gilotyny, nie¶wiadomie wpraszaj±c siê na zaplecze, gdzie niejeden chcia³bym siê znale¼æ sam na sam ze Stokrotk±.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.      
Ostatnio zmieniony przez Kêdzior2014-07-23, 11:44, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy     
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-23, 09:13             
      
Kobiecie nawet powieka nie drgnê³a. Przyzwyczajona do najwiêkszych dziwade³, zacisnê³a tylko piê¶ci po czym gwa³townie napar³a na beczkê. Ta roz³upa³a siê z g³o¶nym hukiem w brutalnym zetkniêciu z kamienn± posadzk± i wysypa³a na ni± swoj± zawarto¶æ.
Szczur pisn±³, uciek³ w k±t. Kie³basa potoczy³a siê, zatrzymuj±c w koñcu na niewielkim zydelku. Stokrotka, nie patrz±c na orka, ruszy³a szybkim krokiem w stronê wyj¶cia. Jej ciê¿kie piersi ko³ysa³y siê energicznie, ty³ek krêci³ przepiêkne elipsy a brwi ¶ci±gnê³y w gniewnym grymasie. Ju¿ po chwili da³o siê s³yszeæ podniesiony g³os rudej ¶licznotki, która opieprza³a dostawcê za zepsut± zawarto¶æ beczki.

Pó³przytomny Zunthai nie zosta³ d³ugo sam na sam z wnêtrzem porz±dnie wyposa¿onego magazynu. Po niespe³na minucie do ¶rodka wcisn±³ siê Witalij. Na jego twarzy malowa³o siê delikatnie niezadowolenie. Gigantyczny wykidaj³o przysiad³ na malutkim zydelku, prawie nastêpuj±c na kie³basê Zuna. Odetchn±³ raz i drugi, po czym wyci±gn±³ z zanadrza ksi±¿kê, otworzy³ j± i zag³êbi³ siê w lekturze.
Na zdobionej oprawie widnia³ poz³acany napis "O obrocie Cia³ Niebieskich". Uczone traktaty zupe³nie poch³onê³y czu³ego barbarzyñcê. W koñcu nigdy do koñca nie wierzy³ w te bzdury o s³oniach i ¿ó³wiu i oto znalaz³ siê kto¶, kto podziela³ jego w±tpliwo¶ci.

Kiedy ork odzyska³ ¶wiadomo¶æ, miê¶niak spojrza³ na niego mru¿±c gro¼nie oczy, najpewniej oczekuj±c wyja¶nieñ.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-23, 10:34             
      
Spa³ jeszcze dobra godzinê nim doszed³ do siebie, zacz±³ powoli otwieraæ powieki, cicho mlaskaj±c.

- Znowu zasn±³em na ziemi...

Wyburcza³, siadaj±c. Owin±³ siê szczelniej p³aszczem, jakby mu by³o zimno.

Rozejrzawszy siê trochê po pomieszczeniu otworzy³ szerzej oczy, wygl±da³ jakby próbowa³ sobie przypomnieæ gdzie siê znajduje. Szuka³ w pobli¿u czego¶ znajomego i jego oczy natrafi³y na... ksi±¿kê.

- De revolutionibus orbium coelestium! To¿ to ksiêga za któr± na stosie pal±.

O¿ywi³ siê wyra¼nie, jego lazurowe oczy rozb³ysnê³y ciekawo¶ci±, a pytanie zrodzone w g³owie "Gdzie ja jestem?"najwyra¼niej przesta³o mieæ znaczenie w obliczu takiego znaleziska.

- Sk±d pan masz to arcydzie³o?

Wsta³ chwiejnie, podchodz±c do Witalija bez zbytniej krêpacji. U boku orka olbrzym móg³ zauwa¿yæ przeno¶n± lnian± biblioteczkê w postaci torby, z której akurat wystawa³ kawa³ek "Inkwizycja, a religijny fanatyzm."      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-23, 13:33             
      
Witalij powoli od³o¿y³ ksiêgê, wyprostowa³ swoj± imponuj±c± posturê.
Bardzo skutecznie ukry³ ciekawo¶æ bior±c± siê z faktu, ¿e spotka³ na swej drodze osobê oczytan± i obyt±. Uwielbia³ w koñcu dyskutowaæ o wszelkich rzeczach zwi±zanych z nauk±, sztuk± i kultur±. A o rozmówców na poziomie w Gilotynie by³o raczej cholernie trudno.
By³ jednak profesjonalist±. Dlatego te¿ od razu przybra³ maskê osi³ka i warkn±³ na orka.

- Ja tu zadajê pytania! Kto¶ Ty? Odpowiadaj, bo inaczej legularnie przemodelujê Ci facjatê! - od razu zakl±³ pod nosem. Czasami wychodzi³ z niego zbytni inteligent, szczególnie po solidnej lekturze. W takich sytuacjach ratowa³y go na szczê¶cie gêba zawodowego barbarzyñcy, postura ogra i g³os przypominaj±cy zgrzyt kamienia o kamieñ.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-23, 14:21             
      
Mê¿czyzna zrobi³ krok do ty³u, zerkaj±c ku górze, na twarz osi³ka. Zacisn±³ nieco usta i zmru¿y³ oczy, jakby dopiero teraz zda³ sobie sprawê z powagi sytuacji.

- Dobre pytania, mo¶ci olbrzymie. Jestem Zunthai, chocia¿ wszyscy zw± mnie Zun. Alchemik i ...

Zun zerkn±³ po sobie krytycznie.

- Nadworny moczymorda, który zapewne po raz kolejny przesadzi³.

Westchn±³ ciê¿ko, tym razem trze¼wym wzrokiem, zbada³ pomieszczenie.

- Móg³bym siê dowiedzieæ gdzie jestem? Zosta³em sprzedany do niewoli...?

Przejecha³ lew± d³oni± po czole, jakby chcia³ u¶mierzyæ ból g³owy samym gestem.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-24, 09:54             
      
Wykidaj³o nie zd±¿y³ z odpowiedzi±. Pomiêdzy framug±, zydelkiem a jego potê¿n± form± przecisnê³a siê w¶ciek³a Stokrotka. Stanê³a przed orkiem, zaci¶niête piê¶ci wspar³a na biodrach. Nabra³a powietrza w pier¶. Ale tak, ¿e guziki koszuli zapiszcza³y w prote¶cie.

- Ty skurwysynu! Najlepsze wino wy¿³opa³e¶!- jej wrzask niespecjalnie pomaga³ na ból g³owy. - Poka¿ê Ci niewolnictwo, pieprzony idioto! Odpracujesz ka¿d± adenê, któr± przepi³e¶!

Obróci³a siê na piêcie i podesz³a do Witalija. Jej piersi napar³y na ¿ebra mê¿czyzny. Spojrza³a w górê a osi³ek wygl±da³ przez chwilê jakby chcia³ wycofaæ siê na z góry upatrzone pozycje.

- Dwa tygodnie ciê¿kich robót przy karczmie. Chyba, ¿e znajdzie lepszy sposób na zwrócenie Kirze tego, co do Kiry nale¿y... - by³a ju¿ spokojna. Witalij odetchn±³ z ulg± kiedy kobieta wysz³a do g³ównej izby. Spojrza³ na orka.

- Bumblowanie musia³o byæ zacne, ale teraz masz straszny bukiet. Nie bój nic. Oddasz grajbery, nie bêdziesz fajnowaæ i jako¶ prze¿yjesz.- u¶miechn±³ siê do Zuna. W jego oczach sympatia walczy³a o lepsze ze wspó³czuciem.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-24, 16:21             
      
Zunowi a¿ zadzwoni³o w uszach, stêkn±³ tylko ale nie zd±¿y³ nic odpowiedzieæ. Wysun±wszy praw± d³oñ z rêkawa, a raczej jej protezê misternie wykonan± z jakiego¶ srebrnego stopu. Pog³adzi³ j± lew± d³oni±, po czym mrukn±³ do olbrzyma.

- Z odpracowaniem tego mo¿e byæ problem. Chêtnie zap³acê za szkody, a to... Co nazywacie najlepszym trunkiem, to zwyk³e pomyje.

* Pomyje! Zun pêdzi pierdyliard razy lepsze specja³y ni¿ ten wasz cienkusz!*

Wrzasnê³a ma³pia g³ówka na naszyjniku Zuna.

- Morda Dan...

Burkn±³ podirytowany Zun, zwracaj±c siê do amuletu.

- Tak czy siak, je¶li macie dostêp do laboratorium, mogê co¶ przygotowaæ w ramach rekompensaty dla tego Kiry. Je¶li siê spodoba, zrobiê tyle ile dusza zapragnie.

U¶miechn±³ siê delikatnie, powoli wracaj±c do siebie. Jego spojrzenie robi³o siê ch³odne i opanowane, a postawa ¶mielsza.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-25, 09:44             
      
Przez krótk± chwilê wydawa³o siê, ¿e wszystko bêdzie w porz±dku. Zun zaraz pobiegnie do "laboratorium", uwarzy jakiego¶ specja³u, który stanie siê s³awny na ca³e cesarstwo i przyniesie Gilotynie krociowe zyski oraz gloriê najlepszej karczmy na ¶wiecie.
¯ycie jednak tak nie dzia³a³o. ¯ycie by³o suk±, która zamiast blasku i zwyciêstwa dawa³a miot³ê.
W tym konkretnym przypadku miot³ê trzyman± przez Witalija.

- Ju¿ zaczynasz fajnowaæ...- stwierdzi³ ze smutkiem olbrzym. - Kira to lalunia, przed któr± nauczysz siê znaæ mojrê. A teraz ¿ywczykiem!- wcisn±³ Zunowi miot³ê w rêce. - Zanim zacznie siê prawdziwa kobzanka...

Nie by³o gadania. Kto¶ musia³ posprz±taæ drzazgi, które zosta³y po wehikule orka.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-25, 14:08             
      
Przytka³ mordkê Dana lew± d³oni±, hamuj±c potok s³ów który zmieni³ siê w be³kot. Pokrêci³ g³ow±, zerkaj±c to na miot³ê, to na ba³agan. Przygarbi³ siê lekko, jakby poprzednia postawa by³a mask± aktora, zamys³ widocznie nie wypali³. Zun nie musia³ ju¿ udawaæ, a nawet nie chcia³. Czu³ siê jak wymiêtoszone krocze kurtyzany po wizycie w koszarach, a wygl±da³ niewiele lepiej.

- Niech bêdzie, skoro to ma mi pomóc.

Pu¶ci³ Dana, który tylko burkn±³ co¶ pod nosem. Z³apa³ za miot³ê, pomagaj±c sobie protez±. Usta mia³ spierzchniête, wygl±da³o ¿e kac mêczy go niebotycznie ale wzi±³ siê za zamiatanie, od razu oblewaj±c siê zimnym potem na twarzy. Sz³o mu do¶æ nieporadnie, pozamiata³ wszystko na jedn± kupê i jakby w ge¶cie pokory, zrzuci³ p³aszcz na ziemie, przesuwaj±c miot³± syf do prowizorycznego worka. Ujrzawszy ma³y piecyk i skrzynie na drewno w k±cie pomieszczenia, zaniós³ tam mniejsze, pozamiatane kawa³ki beczki. Resztê przetransportowa³ rêcznie, oddychaj±c coraz to ciê¿ej.

- Zrobione...

Wysapa³, próbuj±c zwil¿yæ wargi jêzykiem, jednak nic z tego nie wysz³o. Popatrzy³ na Witalija spokojnym wzrokiem, nie ¿ywi±cym najmniejszej urazy. Jednak blask jego oczu sugerowa³, ¿e kto¶ kiedy¶ surowo zap³aci za okoliczno¶ci, w których Zun zosta³ wys³any w beczce na drugi koniec kontynentu.

Dla w³asnego dobra, chwilowo zapomnia³ ¿e jest dumnym w³a¶cicielem ¶wietnie prosperuj±cego sklepu z pachnid³ami. Który przez nieobecno¶æ jedynego perfumiarza i pracownika, pozostanie nieczynny na czas nieokre¶lony.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.      
Ostatnio zmieniony przez Bracchus2014-07-25, 15:35, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz     
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-26, 12:28             
      
Najwyra¼niej robota by³a wykonana porz±dnie, bo Zun dosta³ od Witalija buk³ak z mocnym winem, michê wype³nion± solidn± jajecznic± i dodatkowo pocieszaj±ce klepanie po ramieniu.

- No i widzisz, asior jeste¶! Jak wszamiesz, r±bnij w kimê na przygórku. A jak ju¿ r±bniesz, poszlafiruj siê po karczmie. Mo¿e znajdziesz co¶ lepszego do roboty ni¿ miot³a.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-26, 18:08             
      
Dan podirytowany ca³± sytuacj± ¶miele podsumowa³ wyczyny Zuna...

* No chêdoga z Ciebie sprz±taczka, nie ma co, Zun! *

Ork zamiast reagowaæ na zaczepki, przyssa³ siê do buk³aka z winem, potê¿nymi ³ykami osuszaj±c go co do kropli. Odetchn±³ z ulg±, wyprostowa³ siê i otar³ usta przedramieniem.

- Tego mi by³o trzeba, dziêkuje.

Skin±³ olbrzymowi i przysiad³ na skrzyni, zajmuj±c siê posi³kiem. Pomiêdzy kêsami odzywa³ siê do Witalija.

- A co z tym laboratorium? Mo¿e chocia¿ alembik jaki¶ siê znajdzie? Nie pogardzi³bym równie¿ ³a¼ni±, czy chocia¿ beczk± z czyst± wod±.

* A jedzie od Ciebie tak, jakby¶ by³ orkiem! Poprawka, TY jeste¶ orkiem! *

Dorzuci³ Dan, w odpowiedzi zbieraj±c ³y¿k± miêdzy oczy od Zunthaia.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.      
Ostatnio zmieniony przez Kêdzior2014-07-26, 19:32, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz     
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-26, 19:15             
      
Witalij spojrza³ na ma³pkê i u¶miechn±³ siê niepewnie. Wprawdzie Gilotyna pe³na by³a orygina³ów, ale czego¶ takiego jeszcze nie widzia³.

- Bimbrownia jest w piwnicy. Zaprowadzê Ciê. Tylko sza, bo po ³bach dostaniemy. Ale jak uknocisz dobrego barszczu lub balsamu, od razu inaczej bêd± na Ciebie patrzeæ. - wielkolud u¶miechn±³ siê szeroko. Znaæ by³o, ¿e zapa³a³ do Zuna sympati±. W koñcu obaj byli piszpanami, osobami zazwyczaj pogardzanymi w portowych spo³eczno¶ciach.

Najpierw jednak zaprowadzi³ go do ³a¼ni. Ca³kowicie bowiem zgadza³ siê z ma³pk±, ¿e cug od orka lecia³ niemi³osierny.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-27, 13:45             
      
W ³a¼ni Zun doprowadzi³ siê do porz±dku przy pomocy wyszukanych specyfików, upra³ równie¿ swoje ciuchy i Dana, który zawziêcie protestowa³...

*Utopisz mnie kretynie! Bulbulbul... No przestañ!*

W takcie tych zajêæ zawziêcie dyskutowa³ z Witalijem o jednym ze swych wynalazków, który rzekomo mia³ osuszaæ ubrania niemal¿e natychmiast. Olbrzym za¿±da³ dowodu, wiêc Zun wyci±gn±³ z torby ma³± niebiesk± fiolkê ze spryskiwaczem, rozpyli³ zawarto¶æ na rozwieszone rzeczy i poleci³ mu podziwiaæ. Nie minê³o piêæ minut, a woda zaczê³a sp³ywaæ ciurkiem z ubrañ.

- Teraz trzeba poczekaæ a¿ ostygn±.

Zun wytar³ siê rêcznikiem, nastêpnie starannie na³o¿y³ na swoje cia³o balsam zapachowy, aby skóra zachowa³a m³ody i zdrowy wygl±d. Ubra³ siê i skropli³ pachnid³em, skin±wszy Witalijowi gdy skoñczy³.

- Mo¿emy i¶æ dalej.

* Wypindrzy³ siê jak mroczna na orgie!*

Zarechota³ Dan. Zun pokrêci³ g³ow± z niezadowoleniem.

Chwilê potem dotarli do piwnicy, olbrzym wyt³umaczy³ Zunowi gdzie znajduj± siê beczu³ki z podstawowymi sk³adnikami i zostawi³ go samego, przeczuwaj±c ¿e ork potrzebuje spokoju aby pracowaæ.

- Sen...

Zunthai skierowa³ d³oñ na Dana i u¶pi³ go, zapewne pragn±æ ciszy dziêki której bêdzie móg³ siê skupiæ.


- Czas dokoñczyæ Zielon± Wró¿kê .

¦ci±gn±³ z ramienia torbê i wyszpera³ z niej ma³e flaszki ze skoncentrowanym olejkiem bêd±cym produktem maceracji. Zacz±³ wymieniaæ na g³os kolejne sk³adniki, przelewaj±c ich zawarto¶æ do menzurki. Nie u¿ywa³ ¿adnych miarek ani specjalistycznego sprzêtu, wszystko robi³ na oko i wyczucie.

- Koncentrat kwiatów i li¶ci pio³unu, koncentrat z badianu w³a¶ciwego, nieco olejku z kopru Innadrilskiego, koncentrat z Hyzopu lekarskiego.


Wymiesza³ leniwym ruchem d³oni zawarto¶æ menzurki, zerkn±³ na zielon± barwê otrzymanej bazy. Dola³ do mieszanki czystego spirytusu, dorzuci³ sproszkowan± korê z drzewa wisielca i wyci±g z wilczej jagody aby zwiêkszyæ dzia³anie psychoaktywne trunku.

- Panienka Kira bêdzie zadowolona.

Wyj±³ z torby kryszta³ow± flaszkê o pojemno¶ci litra, na której wygrawerowano : Zunthai.




Przela³ do niej zawarto¶æ z menzurki, tak by nie uroniæ ani kropli. Wyszepta³ alchemiczn± formu³kê wi±zania, palec jarz±cy siê od magii dotkn±³ naczynia, sprawiaj±c ¿e wysokoprocentowy alkohol zawirowa³. Stworzy³ w ten sposób iluzjê zielonej wró¿ki wewn±trz butelki, która p³ywa³a wdziêcznie w trunku tego samego koloru.

- Obud¼ siê Dan, gotowe.

Skierowa³ d³oñ na ma³pi± g³ówkê i mrukn±³ zaklêcie wybudzenia.

*Znowu to zrobi³e¶!*

Wydar³ siê Dan, którego wzrok szybko skierowa³ siê na flaszkê Zielonej Wró¿ki.

*Skoñczy³e¶ to?! Ja Ciê jebiê, Zun! Wygl±da bosko!*

- O? komplement z Twojej strony? Jak mi³o. Chod¼my poszukaæ Kiry.

*No dobrze... I tak mamy nieco przejebane przez Ciebie*

Zun schowa³ flaszkê do torby i wyszed³ po schodach do g³ównego pomieszczenia, nie za bardzo zainteresowany gwarem w karczmie, podszed³ do baru. Zauwa¿ywszy Stokrotkê sk³oni³ jej siê z wyra¼nym szacunkiem.

- Przepraszam za ca³e zamieszanie. Czy móg³bym spotkaæ siê z panienk± Kir±, aby wrêczyæ jej zado¶æuczynienie za poczynione przeze mnie straty?

Dan siedzia³ cicho pod p³aszczem, za¶ sam Zunthai wygl±da³ teraz porz±dnie i zdrowo. Ubrania mia³ wyprane, w³osy rozpuszczone do wysoko¶ci szyi gdy¿ nie zd±¿y³ siê uczesaæ. Jego lazurowe oczy spokojnie wpatrywa³y siê w twarz kobiety, za¶ zapach perfumiarza przebija³ siê walecznie przez fetor przybytku, urzekaj±c swoj± ¶wie¿o¶ci± i s³odycz±.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Lucrezzia 
Wied¼ma z Lancre
 
            
            
         
Do³±czy³a: 18 Cze 2014
Posty: 73
 
Wys³any: 2014-07-28, 18:37             
      
Stokrotka zmierzy³a Zunthaia wzrokiem z pocz±tku niechêtnie. Jednak¿e dobrze odziany i wyperfumiony, a przede wszystkim z nienagannym zachowaniem (towar deficytowy nie tylko w porcie) dosta³ co¶, na co zapracowali sobie jak dot±d nieliczni. Rudow³osa karczmarka u¶miechnê³a siê z sympati± lej±c po ¶cianie kub³a z³ocisty p³yn. Zaraz zjawi³a siê jedna z dziewek zanosz±c trunek do którego¶ stolika.

- Panienka Kira powinna …- Nie us³ysza³ pe³nej odpowiedzi, gdy¿ w karczmie rozleg³y siê podekscytowane gwizdy i oklaski.

Przy akompaniamencie braw i okrzyków z góry zaczê³y schodziæ dziewczynki. Biu¶ciasta Caroline, blondw³osa gibka Anette, czarnow³osa domina Madeline i… panienka Kira? Wszystkie ca³e w kolorowych koronkach, poñczochach, gorsetach, falbanach, piórkach i koralikach. Roze¶miane i zarumienione od wina. W¶ród nich nie da³o siê nie zauwa¿yæ ró¿owow³osego dziewczêcia rozchichotanego w najlepsze. Zaraz jak na komendê rozleg³o siê „sto lat”, a kobiecy korowód rozpierzch³ siê po wnêtrzu. Kira podbieg³a do baru weso³o ci±gn±c za sob± tasiemki kokard z wysoko postawionych kucyków. Wskoczy³a na ladê od razu zawieszaj±c wzrok na Zunthaiu. Przyg³adzi³a bia³± spódniczkê.

- Kolejka dla wszystkich!- oznajmi³a rado¶nie.   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-28, 23:24             
      
Wzrok bywalców karczmy i sposób w jaki patrzyli na Kirê, kaza³ s±dziæ Zunowi ¿e to jej w³a¶nie szuka. Skin±³ uprzejmie Stokrotce, spuszczaj±c przy tym wzrok z poszanowaniem.

- Dziêkujê pani.

Zunthai mo¿e zbyt ¶miele pos³a³ Kirzê u¶miech, unosz±c lewy k±cik ust. Zapewne nie tego siê spodziewa³, gdy¿ wygl±da³ na nieco zaskoczonego. Niestety nie by³ to czas na rozmy¶lanie kto, jak i po co. Ork zbli¿y³ siê do Kiry, tak by nie musia³ krzyczeæ, a by ta dok³adnie us³ysza³a jego s³owa.

- Dobry wieczór, wygl±da panienka nadzwyczaj ol¶niewaj±co...

Co jak co ale wygl±da³o na to, ¿e Zun zbyt wielu kobiet w swoim ¿yciu nie widzia³. Przygl±da³ siê dziewczynce ciekawsko lecz tak aby nie naruszyæ jej intymnej strefy, nie chcia³ powiem daæ jej odczuæ na sobie swojego lepkiego i ch³odnego wzroku, pe³nego pytañ. Bo przecie¿ jak do cholery, ma³a dziewczynka mog³a byæ osob± której szuka? Skiniêcie Stokrotki tylko upewni³o go w przekonaniu, ¿e ró¿owo w³osy anio³ek, jest Kir±.

- Tak siê sk³ada ¿e wraz z Danem szukali¶my panienki, aby wyraziæ swoje szczere ubolewanie nad stratami, na jakie pani± narazili¶my. Przygotowa³em co¶ w ramach prezentu, niestety skorzysta³em z bimbrowni bez jasnej zgody.

* Dan to ja... I ja te¿ przepraszam za tego pijaka! *

Dan wygl±da³ na zmieszanego i niezbyt pewnego siebie, w t³umie awanturników stawa³ siê potulny jak dziecko, którym jeszcze by³. Zun siêgn±³ do torby po flaszkê trunku.

- Ja za kolei nazywam siê Zunthai, skromny alchemik i perfumiarz.

Ork wyci±gn±³ w lewej d³oni kryszta³ow± karafkê wype³nion± zielonkawym trunkiem, w ¶rodku p³ywa³a sobie rozanielona wró¿ka, jakby przestrzeñ któr± zajmowa³a by³a jej królestwem.

- Mogê siê tylko domy¶laæ, ¿e prezent jest odpowiedni?

Nie wiedzieæ czemu, Stokrotka poda³a orkowi jeden z najlepszych kryszta³owych kielichów jaki znalaz³a, krêc±c g³owa.

Zun podziêkowa³ po raz wtóry, patrz±c Kirze g³êboko w oczy, pozwalaj±c aby zimne lazurowe spojrzenie nape³ni³o j± wewnêtrznym spokojem jego w³a¶ciciela. Nie mrugn±³ nawet, skierowa³ wzrok w dó³, miêdzy nogi dziewczynki.

Gdyby zrobi³a to samo, zauwa¿y³aby ¿e Zun, pomimo jednej sztucznej d³oni, zape³ni³ w³a¶nie kielich w jednej trzeciej Zielon± Wró¿k±.






Zgrabnie uj±³ kielich miêdzy palce protezy i wyci±gn±³ go w stronê Kiry, wró¿ka kr±¿y³a nad zawarto¶ci±, urzekaj±c swoim powabem i zielon± elegancj±. Lew± d³oni± wyci±gn±³ z torby szczyptê bia³ego proszku, bêd±cego roztartym cukrem. Wsypuj±c go do kielicha, mrukn±³ ...

- Ogieñ...

A cukier okraszony zosta³ p³omieniem, w nieco nadpalonej postaci l±duj±c w alkoholu, by z³agodziæ nieco smak goryczki. Trunek oddzia³ywa³ bardzo silnie lecz jego skutki szybko mija³y, sprawia³ bowiem ¿e osoba która go spróbowa³a, przenosi³a siê do wymarzonej krainy czarów, pe³nej wszystkiego czego sobie zapragnie. Bêd±c mocnym po³±czeniem alkoholu i narkotyków, zostawia³ po sobie halucynacjê ze ¶wiata snów przez pewien czas. Idealna proporcja sk³adników czyni³a go stosunkowo niegro¼nym lecz ze wzglêdu na efekt, silnie uzale¿niaj±cym. Zapach który roztacza³ przypomina³ mocno zio³ow± wódkê, okraszon± karmelem.

- Wszystkiego najlepszego, panienko Kiro?

Zunthai spojrza³ w oczy Kiry, czekaj±c na jej reakcjê.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
      
 
 
Dziewczyna za³o¿y³a nogê na nogê i wychyli³a w stronê orka gdy siê zbli¿y³. Pachnia³a s³odko kwiatami ,wat± cukrow± i lekkim w zapachu, a ciê¿kim w procentach owocowym winem. Na us³yszany komplement zareagowa³a uroczym wybuchem ¶miechu i mocniejszym ró¿em na policzkach.

- Och, ale¿ nie narazi³ mnie pan na ¿adne straty.- Powiedzia³a w koñcu wychylaj±c siê do jego ucha. - Pokusi³abym siê o stwierdzenie, ¿e tylko zyskam na naszym spotkaniu.
Po czym skierowa³a wzrok na wisz±c± na piersi rozmówcy g³owê.

- Pana równie¿ jest mi mi³o poznaæ!– Obdarzy³a Dana delikatnym u¶miechem.

A potem? Potem Zunthai rozpocz±³ swój magiczny spektakl. Kira wpatrywa³a siê intensywnie w butelkê, która czyni³a jej bordowe oczy jeszcze wiêkszymi. W¶ród ochów i achów obserwowa³a zielon± wró¿kê tañcz±c± na krawêdzi kryszta³u. Zun widzia³ w jej spojrzeniu autentyczny dzieciêcy zachwyt i ca³kiem ju¿ dziewczêce podekscytowanie. Wzniecony przez niego p³omyk zal¶ni³ w szeroko otwartych oczkach. Zaraz poci±gnê³a nosem wci±gaj±c przyjemny karmelowy zapach.

- To… nie moje urodziny tylko Anette… - Powiedzia³a powoli nie odrywaj±c wzroku od trzepocz±cych zielonych skrzyde³ek. – Ale przyw³aszczam sobie ten prezent!

Jak postanowi³a, tak zrobi³a. Siêgnê³a drobn± d³oni± w bia³ej koronkowej rêkawiczce po kielich i przytknê³a do koralowych ust upijaj±c zach³annie. Nie przejmowa³a siê pl±saj±c± na jej nosie i w³osach wró¿k±. Gdy odjê³a trunek od warg spojrza³a wprost na Zunthaia. ¦ni³a na jawie, widzia³ to w b³ysku roz¿arzonych czerwonych oczu. Widzia³ w nich chaos, moc i mrok, którego jeszcze nie dotkn±³, a który go przecie¿ poci±ga³. Nikt prócz niego zdawa³ siê tego nie dostrzegaæ. Mo¿e nikt nie chcia³?
Zamruga³a i spojrza³a ponownie. S³odka trójk±tna buzia o pe³nym sympatii i uznania wyrazie twarzy sprowadzi³a ich oboje do Aden, Portu Giran, do karczmy Gilotyna.

- To by³o cudowne! Jeste¶ niezwyk³y! – ¦ciska³a naczynie w d³oniach wykrzykuj±c rado¶nie.   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-29, 20:00             
      
Zun przejecha³ zimnymi palcami protezy po policzku Kiry, u¶miechaj±c siê subtelnie. Jego oczy a¿ ¶wieci³y z podniecenia, w które wprawia³o go zapewne samouwielbienie spowodowane Zielon± Wrózk± i reakcj± ma³ej na ów specyfik.

- Twoja s³owa s± dla mojej duszy, jak ³yk czystej dla alkoholika. Niezmiernie siê cieszê, ¿e potrafi³em panienkê zadowoliæ.

* Równie¿ jestem w rado¶ci pogr±¿ony, gdybym mia³ nogi, pad³bym pani do stóp, niczym s³uga uni¿ony!*

Zrymowa³ sobie Dan, mru¿±c czerwone ¶lepia.

- Ju¿ siê tak nie popisuj, ³ebku...

Zunthai nie odrywaj±c wzroku od oczu Kiry, odgarn±³ d³oni± w³osy na bok i schyli³ siê aby szepn±æ jej do ucha.

- Potrafiê o wiele wiêcej. Jednak potrzebowa³bym trochê swojego sprzêtu z Heine. No i mo¿e jakie¶...porz±dne ³ó¿ko? O ile panienka zechcia³aby, abym zatrzyma³ siê tutaj na jaki¶ czas.

Pu¶ci³ oczko Stokrotce, która zerka³a na nich zza lady, a w tym ge¶cie chowa³o siê tysi±c innych. Wzrok Zunthaia by³ jednocze¶nie lodowaty i obojêtny, a w g³êbi jarzy³ siê napawaj±c± obrzydzeniem fascynacj±.

-      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Lucrezzia 
Wied¼ma z Lancre
 
            
            
         
Do³±czy³a: 18 Cze 2014
Posty: 73
 
Wys³any: 2014-08-02, 08:51              
      
Dziewczê przechyli³o g³owê w bok doznaj±c mi³ej pieszczoty i u¶miecha³o siê przyja¼nie.
- Nie zamierzam was st±d wypuszczaæ. – Odpar³a spuszczaj±c wzrok na Dana. – Zadbam o to by¶ mia³ wszystko, czego ci trzeba Zunthai.
Wygl±da³a na podekscytowan±, gdy odstawi³a kielich na ladê obok ods³oniêtego uda ¶ci¶niêtego jedwabn± podwi±zk±. Siêgnê³a do orczej piersi przeje¿d¿aj±c po niej z jakim¶ budz±cym siê uwielbieniem. Gdy unios³a na powrót wzrok g³adko odczyta³ jej spojrzenie. Jakby ta ma³a urocza istota stanowczo przekaza³a komunikat: „Od dzi¶ nale¿ysz do mnie”. Cokolwiek mia³a na my¶li…
Obróci³a g³owê w stronê Stokrotki.
- Znajd¼ mu najlepsze z komnat –Powiedzia³a dziwnym jak na ni± autorytarnym tonem. - Ma mieæ wygodê, spokój i warunki do tworzenia. To artysta.
Karczmarka pokiwa³a g³ow± i spojrza³a na Zuna z now± doz± uznania.   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-08-02, 10:49             
      
Zunthai pochyli³ siê, musn±³ czo³o Kiry gor±cymi i jedwabnymi ustami, na których nie by³o ¶ladu najmniejszych spêkañ. Wci±gn±³ nosem zapach dziewczyny, tu¿ przy jej szyi, u¶miechaj±c siê delikatnie.

- Muszê kiedy¶ stworzyæ dla panienki w³asne pachnid³o.

Podnosz±c g³owê otar³ siê policzkiem o policzek Kiry, skin±³ z u¶miechem Stokrotce.

Zun wyci±gn±³ z torby mapkê i wsun±³ j± Kirze za podwi±zkê. Klucz do drzwi zawiesi³ jej na szyi.

- Tu le¿y pracowania...

Siêgn±³ po notesik, przez chwilê wypisywa³ co¶ w nim piórem, u¶miechaj±c siê delikatnie. Wyrwa³ kartkê i wrêczy³ j± Kirze, lista by³a ogromna, co najmniej czterdzie¶ci pozycji. W tym sprzêt laboratoryjny i beczki ze sk³adnikami, niektóre z dopiskiem - Uwa¿aæ, silnie truj±ce.

- A to lista rzeczy, które bêd± mi potrzebne. Ktokolwiek wejdzie do ¶rodka, nawdycha siê trucizny. Po powrocie powinni zg³osiæ siê do mnie, o ile chc± prze¿yæ. Je¶li przyjdzie im do g³owy porozkradaæ mój maj±tek, d³ugo siê nim nie pociesz±.


Zunthai uk³oni³ siê nonszalancko Kirze, zostawiaj±c jej butelkê Zielonej Wró¿ki. Sam za¶ wyci±gn±³ mniejsz±, zapasow±, przypominaj±c± flakonik perfum. Utworzy³ usta, opryska³ gard³o silnym trunkiem i ruszy³ na podbój Gilotyny.

Wysoki, zadbany ork o d³ugich szarob³êkitnych w³osach, roztaczaj±cy w okó³ siebie mgie³kê piêknego zapachu, ubrany elegancko lecz stonowanie, by przepych ozdób nie odwraca³ uwagi od jego urody. Rzuca³ niektórym zimne i obojêtne spojrzenia, jakby szuka³ najwiêkszego cwaniaka w karczmie.

Zawieszona na jego szyi ma³pia g³ówka chêtnie komentowa³a rozmiary piersi i kr±g³o¶æ ty³ków kelnerek oraz krzywe mordy bywalców. Zazwyczaj wywo³uj±c tym salwê ¶miechu, szczególnie wtedy gdy by³a ju¿ niesamowicie zdenerwowana.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-08-04, 14:45             
      
"Domownik"


Minê³o parê dni odk±d Zun osiad³ w Gilotynie, zaj±³ siê sporz±dzaniem trunków oraz u¿ywek. Co bogatsi przychodzili do niego ze zleceniami na truciznê, pacho³kowie mo¿nych rodów przesy³ani byli z pro¶bami o wynalezienie pachnide³ dla ich panów, jakim¶ cudem znajduj±c najlepszego perfumiarza w Heine na takim zadupiu jak Girañski Port. Nie marnowa³ czasu, ka¿d± godzinê po¶wiêca³ na zajmowaniem siê nowym interesem. Panienka Kira bardzo docenia³a jego zaanga¿owanie, a Zielona Wró¿ka osobi¶cie przez ni± zaakceptowana, mia³a zostaæ wkrótce flagowym trunkiem karczmy.

Zunthai urz±dzi³ sobie laboratorium w piwnicy, zaj±³ parê pokoi na piêtrze oraz bez ¿adnego skrêpowania stworzy³ sobie malutk± armiê z drabów. Jednych uzale¿nia³ od swoich specyfików, innym p³aci³, gdyby Ci uzale¿nieni zechcieli siê zbuntowaæ. Za swoje us³ugi nie oczekiwa³ ¿adnej zap³aty od panienki Kiry, pok±tnie eksperymentowa³ na pijaczkach, coraz bardziej z¿ywaj±c siê z karczm±.

Pierwszy i najbardziej lojalnym eksperymentem alchemika okaza³ siê Szczur, m³ody ch³opak którego uda³o mu siê wykreowaæ na w³asne potrzeby, przy pomocy silnego narkotyku, "Lokatej Dziwki". Od tej pory zosta³ jego ch³opcem na posy³ki, a to co robi³y mu z g³ow± nowe zabawki Zunthaia, wzbudza³o grozê w najwiêkszych zabijakach. Po paru dniach przyjmowania umiarkowanych dawek, by³ w stanie posiekaæ kogo¶ tasakiem z kolejn± dzia³kê.   
      

 6 
 : Pa¼dziernik 23, 2016, 00:39:28 
Zaczêty przez Rukyan - Nowe: wys³ane przez Rukyan

 
 
Port Heine o ¶wicie.


Dwoje niewyspanych i równie niezadowolonych stra¿ników taszczy w³a¶nie zalanego w trupa mê¿czyznê, wymieniaj±c ze sob± z³o¶liwo¶ci...

- Skurkobany znowu siê zapi³!

Jêkn±³ ¿a³o¶nie w±saty grubas ¶ci¶niêty p³ytami zbroi.

- A awantura jaka! Dziesi±ta w tym miesi±cu!

Odburkn±³ rudy chudzielec, z którego to zbroja niemal¿e zwisa³a.

- A we¼ go tutaj zostaw! Perfumiarz, perfumiarzem ale pijus to z niego nielichy!

Zgodnie rzucili ledwo przytomnego delikwenta na bruk, odchodz±c czym prêdzej, jakby obawiaj±c siê ¿e siê przebudzi.


Ouuuu...

Upojony jak czyrak ¿ó³ci± Zunthai otworzy³ przekrwione oczy z trudem zbieraj±c siê z bruku. Jedyna my¶l która zrodzi³a siê w jego g³owie : Znale¼æ ³ó¿ko. Pocz±³ kroczyæ nieporadnie przed siebie, nie zdaj±c sobie sprawy ¿e w³a¶nie wchodzi na pok³ad statku handlowego. Marynarze zajêci za³adunkiem nawet go nie zauwa¿yli, dziêki czemu bez wiêkszych k³opotów ze strony za³ogi wtargn±³ do ³adowni, wmawiaj±c sobie ¿e schodzi do swojego laboratorium w centrum Heine.

- Cuchnie jak cholera...

Wymamrota³, chwiejnie omijaj±c skrzynki i beczki. Po drodze nie omieszka³ z³apaæ za pêto suszonej kie³basy, wtykaj±c j± sobie niemal od razu do ust.

- A przegryzê...

Usiad³ pod bary³k± z zapasem jakiego¶ cieñkusza, hakiem zacz±³ mozolnie wierciæ dziurkê w desce u jej boku, aby dobraæ siê do zawarto¶ci.

Pe³ne morze.

Statek wyp³yn±³, a Zun zaj±³ siê opró¿nianiem beczki. Nie mog±c dostaæ siê do jej dna, ostro¿nie wyci±gn±³ wieko i nie wiedz±c dlaczego wszed³ do ¶rodka, sk±d móg³ swobodnie czerpaæ czark± resztki wina. Dla wygody i ¶wiêtego spokoju zakry³ siê wiekiem, co jaki¶ czas przegryza³ kie³basê, oddaj±c siê alkoholowi w pe³ni.

Port Giran

Rejs do portu Giran trwa³ parê dni, tak siê sk³ada ¿e statek na którym znalaz³ siê Zunthai zmierza³ z zaopatrzeniem do Gilotyny, karczmy w tamtejszym porcie. Ork usn±³ kamiennym snem, nie zdaj±c sobie sprawy z tego ¿e wy³adunek ju¿ siê zacz±³. Potê¿ny Witalij zarzuci³ sobie beczkê z niespodziewanym go¶ciem na ramiê, nie marudz±c nawet ¿e jaka¶ ona za ciê¿ka nieco, po czym uda³ siê wprost do karczmy, z zamiarem oddania pierwszej beczu³ki Stokrotce, która oceni jako¶æ dostarczonego trunku.

Gilotyna, zaplecze.

Witalij zostawi³ Stokrotkê sam na sam z beczu³k±, ta za¶ wziê³a toporek, rozr±buj±c bez wahania wieko! Ostrze o centymetry minê³o czaszkê ¶pi±cego Zuna, kobieta wyci±gnê³a wieko...

W ten dostrzeg³a pustk± beczkê, a w niej w kolejno¶ci nastêpuj±cej :

¦mierdz±cego przetrawionym alkoholem orka, który namiêtnie tuli³ do siebie pêto kie³basy.

Zasuszony ³eb ma³py na jego szyi, zwisaj±cy z misternie wykonanego ³añcucha.

Grubego szczura, wtulaj±cego siê w nogê orka jak wierna kochanka.


Zunthai pomimo zapachu i ca³ej sytuacji, wygl±da³ na jak±¶ bogat± szychê, p³aszcz mia³ zdobny, torbê pe³n±, a sakw parê przy pasie!


Tak± oto krotochwilê zgotowa³ Zunthai karczmarce Gilotyny, nie¶wiadomie wpraszaj±c siê na zaplecze, gdzie niejeden chcia³bym siê znale¼æ sam na sam ze Stokrotk±.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.      
Ostatnio zmieniony przez Kêdzior2014-07-23, 11:44, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy     
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-23, 09:13             
      
Kobiecie nawet powieka nie drgnê³a. Przyzwyczajona do najwiêkszych dziwade³, zacisnê³a tylko piê¶ci po czym gwa³townie napar³a na beczkê. Ta roz³upa³a siê z g³o¶nym hukiem w brutalnym zetkniêciu z kamienn± posadzk± i wysypa³a na ni± swoj± zawarto¶æ.
Szczur pisn±³, uciek³ w k±t. Kie³basa potoczy³a siê, zatrzymuj±c w koñcu na niewielkim zydelku. Stokrotka, nie patrz±c na orka, ruszy³a szybkim krokiem w stronê wyj¶cia. Jej ciê¿kie piersi ko³ysa³y siê energicznie, ty³ek krêci³ przepiêkne elipsy a brwi ¶ci±gnê³y w gniewnym grymasie. Ju¿ po chwili da³o siê s³yszeæ podniesiony g³os rudej ¶licznotki, która opieprza³a dostawcê za zepsut± zawarto¶æ beczki.

Pó³przytomny Zunthai nie zosta³ d³ugo sam na sam z wnêtrzem porz±dnie wyposa¿onego magazynu. Po niespe³na minucie do ¶rodka wcisn±³ siê Witalij. Na jego twarzy malowa³o siê delikatnie niezadowolenie. Gigantyczny wykidaj³o przysiad³ na malutkim zydelku, prawie nastêpuj±c na kie³basê Zuna. Odetchn±³ raz i drugi, po czym wyci±gn±³ z zanadrza ksi±¿kê, otworzy³ j± i zag³êbi³ siê w lekturze.
Na zdobionej oprawie widnia³ poz³acany napis "O obrocie Cia³ Niebieskich". Uczone traktaty zupe³nie poch³onê³y czu³ego barbarzyñcê. W koñcu nigdy do koñca nie wierzy³ w te bzdury o s³oniach i ¿ó³wiu i oto znalaz³ siê kto¶, kto podziela³ jego w±tpliwo¶ci.

Kiedy ork odzyska³ ¶wiadomo¶æ, miê¶niak spojrza³ na niego mru¿±c gro¼nie oczy, najpewniej oczekuj±c wyja¶nieñ.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-23, 10:34             
      
Spa³ jeszcze dobra godzinê nim doszed³ do siebie, zacz±³ powoli otwieraæ powieki, cicho mlaskaj±c.

- Znowu zasn±³em na ziemi...

Wyburcza³, siadaj±c. Owin±³ siê szczelniej p³aszczem, jakby mu by³o zimno.

Rozejrzawszy siê trochê po pomieszczeniu otworzy³ szerzej oczy, wygl±da³ jakby próbowa³ sobie przypomnieæ gdzie siê znajduje. Szuka³ w pobli¿u czego¶ znajomego i jego oczy natrafi³y na... ksi±¿kê.

- De revolutionibus orbium coelestium! To¿ to ksiêga za któr± na stosie pal±.

O¿ywi³ siê wyra¼nie, jego lazurowe oczy rozb³ysnê³y ciekawo¶ci±, a pytanie zrodzone w g³owie "Gdzie ja jestem?"najwyra¼niej przesta³o mieæ znaczenie w obliczu takiego znaleziska.

- Sk±d pan masz to arcydzie³o?

Wsta³ chwiejnie, podchodz±c do Witalija bez zbytniej krêpacji. U boku orka olbrzym móg³ zauwa¿yæ przeno¶n± lnian± biblioteczkê w postaci torby, z której akurat wystawa³ kawa³ek "Inkwizycja, a religijny fanatyzm."      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-23, 13:33             
      
Witalij powoli od³o¿y³ ksiêgê, wyprostowa³ swoj± imponuj±c± posturê.
Bardzo skutecznie ukry³ ciekawo¶æ bior±c± siê z faktu, ¿e spotka³ na swej drodze osobê oczytan± i obyt±. Uwielbia³ w koñcu dyskutowaæ o wszelkich rzeczach zwi±zanych z nauk±, sztuk± i kultur±. A o rozmówców na poziomie w Gilotynie by³o raczej cholernie trudno.
By³ jednak profesjonalist±. Dlatego te¿ od razu przybra³ maskê osi³ka i warkn±³ na orka.

- Ja tu zadajê pytania! Kto¶ Ty? Odpowiadaj, bo inaczej legularnie przemodelujê Ci facjatê! - od razu zakl±³ pod nosem. Czasami wychodzi³ z niego zbytni inteligent, szczególnie po solidnej lekturze. W takich sytuacjach ratowa³y go na szczê¶cie gêba zawodowego barbarzyñcy, postura ogra i g³os przypominaj±cy zgrzyt kamienia o kamieñ.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-23, 14:21             
      
Mê¿czyzna zrobi³ krok do ty³u, zerkaj±c ku górze, na twarz osi³ka. Zacisn±³ nieco usta i zmru¿y³ oczy, jakby dopiero teraz zda³ sobie sprawê z powagi sytuacji.

- Dobre pytania, mo¶ci olbrzymie. Jestem Zunthai, chocia¿ wszyscy zw± mnie Zun. Alchemik i ...

Zun zerkn±³ po sobie krytycznie.

- Nadworny moczymorda, który zapewne po raz kolejny przesadzi³.

Westchn±³ ciê¿ko, tym razem trze¼wym wzrokiem, zbada³ pomieszczenie.

- Móg³bym siê dowiedzieæ gdzie jestem? Zosta³em sprzedany do niewoli...?

Przejecha³ lew± d³oni± po czole, jakby chcia³ u¶mierzyæ ból g³owy samym gestem.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-24, 09:54             
      
Wykidaj³o nie zd±¿y³ z odpowiedzi±. Pomiêdzy framug±, zydelkiem a jego potê¿n± form± przecisnê³a siê w¶ciek³a Stokrotka. Stanê³a przed orkiem, zaci¶niête piê¶ci wspar³a na biodrach. Nabra³a powietrza w pier¶. Ale tak, ¿e guziki koszuli zapiszcza³y w prote¶cie.

- Ty skurwysynu! Najlepsze wino wy¿³opa³e¶!- jej wrzask niespecjalnie pomaga³ na ból g³owy. - Poka¿ê Ci niewolnictwo, pieprzony idioto! Odpracujesz ka¿d± adenê, któr± przepi³e¶!

Obróci³a siê na piêcie i podesz³a do Witalija. Jej piersi napar³y na ¿ebra mê¿czyzny. Spojrza³a w górê a osi³ek wygl±da³ przez chwilê jakby chcia³ wycofaæ siê na z góry upatrzone pozycje.

- Dwa tygodnie ciê¿kich robót przy karczmie. Chyba, ¿e znajdzie lepszy sposób na zwrócenie Kirze tego, co do Kiry nale¿y... - by³a ju¿ spokojna. Witalij odetchn±³ z ulg± kiedy kobieta wysz³a do g³ównej izby. Spojrza³ na orka.

- Bumblowanie musia³o byæ zacne, ale teraz masz straszny bukiet. Nie bój nic. Oddasz grajbery, nie bêdziesz fajnowaæ i jako¶ prze¿yjesz.- u¶miechn±³ siê do Zuna. W jego oczach sympatia walczy³a o lepsze ze wspó³czuciem.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-24, 16:21             
      
Zunowi a¿ zadzwoni³o w uszach, stêkn±³ tylko ale nie zd±¿y³ nic odpowiedzieæ. Wysun±wszy praw± d³oñ z rêkawa, a raczej jej protezê misternie wykonan± z jakiego¶ srebrnego stopu. Pog³adzi³ j± lew± d³oni±, po czym mrukn±³ do olbrzyma.

- Z odpracowaniem tego mo¿e byæ problem. Chêtnie zap³acê za szkody, a to... Co nazywacie najlepszym trunkiem, to zwyk³e pomyje.

* Pomyje! Zun pêdzi pierdyliard razy lepsze specja³y ni¿ ten wasz cienkusz!*

Wrzasnê³a ma³pia g³ówka na naszyjniku Zuna.

- Morda Dan...

Burkn±³ podirytowany Zun, zwracaj±c siê do amuletu.

- Tak czy siak, je¶li macie dostêp do laboratorium, mogê co¶ przygotowaæ w ramach rekompensaty dla tego Kiry. Je¶li siê spodoba, zrobiê tyle ile dusza zapragnie.

U¶miechn±³ siê delikatnie, powoli wracaj±c do siebie. Jego spojrzenie robi³o siê ch³odne i opanowane, a postawa ¶mielsza.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-25, 09:44             
      
Przez krótk± chwilê wydawa³o siê, ¿e wszystko bêdzie w porz±dku. Zun zaraz pobiegnie do "laboratorium", uwarzy jakiego¶ specja³u, który stanie siê s³awny na ca³e cesarstwo i przyniesie Gilotynie krociowe zyski oraz gloriê najlepszej karczmy na ¶wiecie.
¯ycie jednak tak nie dzia³a³o. ¯ycie by³o suk±, która zamiast blasku i zwyciêstwa dawa³a miot³ê.
W tym konkretnym przypadku miot³ê trzyman± przez Witalija.

- Ju¿ zaczynasz fajnowaæ...- stwierdzi³ ze smutkiem olbrzym. - Kira to lalunia, przed któr± nauczysz siê znaæ mojrê. A teraz ¿ywczykiem!- wcisn±³ Zunowi miot³ê w rêce. - Zanim zacznie siê prawdziwa kobzanka...

Nie by³o gadania. Kto¶ musia³ posprz±taæ drzazgi, które zosta³y po wehikule orka.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-25, 14:08             
      
Przytka³ mordkê Dana lew± d³oni±, hamuj±c potok s³ów który zmieni³ siê w be³kot. Pokrêci³ g³ow±, zerkaj±c to na miot³ê, to na ba³agan. Przygarbi³ siê lekko, jakby poprzednia postawa by³a mask± aktora, zamys³ widocznie nie wypali³. Zun nie musia³ ju¿ udawaæ, a nawet nie chcia³. Czu³ siê jak wymiêtoszone krocze kurtyzany po wizycie w koszarach, a wygl±da³ niewiele lepiej.

- Niech bêdzie, skoro to ma mi pomóc.

Pu¶ci³ Dana, który tylko burkn±³ co¶ pod nosem. Z³apa³ za miot³ê, pomagaj±c sobie protez±. Usta mia³ spierzchniête, wygl±da³o ¿e kac mêczy go niebotycznie ale wzi±³ siê za zamiatanie, od razu oblewaj±c siê zimnym potem na twarzy. Sz³o mu do¶æ nieporadnie, pozamiata³ wszystko na jedn± kupê i jakby w ge¶cie pokory, zrzuci³ p³aszcz na ziemie, przesuwaj±c miot³± syf do prowizorycznego worka. Ujrzawszy ma³y piecyk i skrzynie na drewno w k±cie pomieszczenia, zaniós³ tam mniejsze, pozamiatane kawa³ki beczki. Resztê przetransportowa³ rêcznie, oddychaj±c coraz to ciê¿ej.

- Zrobione...

Wysapa³, próbuj±c zwil¿yæ wargi jêzykiem, jednak nic z tego nie wysz³o. Popatrzy³ na Witalija spokojnym wzrokiem, nie ¿ywi±cym najmniejszej urazy. Jednak blask jego oczu sugerowa³, ¿e kto¶ kiedy¶ surowo zap³aci za okoliczno¶ci, w których Zun zosta³ wys³any w beczce na drugi koniec kontynentu.

Dla w³asnego dobra, chwilowo zapomnia³ ¿e jest dumnym w³a¶cicielem ¶wietnie prosperuj±cego sklepu z pachnid³ami. Który przez nieobecno¶æ jedynego perfumiarza i pracownika, pozostanie nieczynny na czas nieokre¶lony.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.      
Ostatnio zmieniony przez Bracchus2014-07-25, 15:35, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz     
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-26, 12:28             
      
Najwyra¼niej robota by³a wykonana porz±dnie, bo Zun dosta³ od Witalija buk³ak z mocnym winem, michê wype³nion± solidn± jajecznic± i dodatkowo pocieszaj±ce klepanie po ramieniu.

- No i widzisz, asior jeste¶! Jak wszamiesz, r±bnij w kimê na przygórku. A jak ju¿ r±bniesz, poszlafiruj siê po karczmie. Mo¿e znajdziesz co¶ lepszego do roboty ni¿ miot³a.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-26, 18:08             
      
Dan podirytowany ca³± sytuacj± ¶miele podsumowa³ wyczyny Zuna...

* No chêdoga z Ciebie sprz±taczka, nie ma co, Zun! *

Ork zamiast reagowaæ na zaczepki, przyssa³ siê do buk³aka z winem, potê¿nymi ³ykami osuszaj±c go co do kropli. Odetchn±³ z ulg±, wyprostowa³ siê i otar³ usta przedramieniem.

- Tego mi by³o trzeba, dziêkuje.

Skin±³ olbrzymowi i przysiad³ na skrzyni, zajmuj±c siê posi³kiem. Pomiêdzy kêsami odzywa³ siê do Witalija.

- A co z tym laboratorium? Mo¿e chocia¿ alembik jaki¶ siê znajdzie? Nie pogardzi³bym równie¿ ³a¼ni±, czy chocia¿ beczk± z czyst± wod±.

* A jedzie od Ciebie tak, jakby¶ by³ orkiem! Poprawka, TY jeste¶ orkiem! *

Dorzuci³ Dan, w odpowiedzi zbieraj±c ³y¿k± miêdzy oczy od Zunthaia.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.      
Ostatnio zmieniony przez Kêdzior2014-07-26, 19:32, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz     
         

 

 
       
              
         
      
Bracchus 
 
            
            
         
Do³±czy³: 29 Maj 2014
Posty: 150
 
Wys³any: 2014-07-26, 19:15             
      
Witalij spojrza³ na ma³pkê i u¶miechn±³ siê niepewnie. Wprawdzie Gilotyna pe³na by³a orygina³ów, ale czego¶ takiego jeszcze nie widzia³.

- Bimbrownia jest w piwnicy. Zaprowadzê Ciê. Tylko sza, bo po ³bach dostaniemy. Ale jak uknocisz dobrego barszczu lub balsamu, od razu inaczej bêd± na Ciebie patrzeæ. - wielkolud u¶miechn±³ siê szeroko. Znaæ by³o, ¿e zapa³a³ do Zuna sympati±. W koñcu obaj byli piszpanami, osobami zazwyczaj pogardzanymi w portowych spo³eczno¶ciach.

Najpierw jednak zaprowadzi³ go do ³a¼ni. Ca³kowicie bowiem zgadza³ siê z ma³pk±, ¿e cug od orka lecia³ niemi³osierny.      
_________________
I propose a toast
To my self control
You see it crawlin helpless on the floor   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-27, 13:45             
      
W ³a¼ni Zun doprowadzi³ siê do porz±dku przy pomocy wyszukanych specyfików, upra³ równie¿ swoje ciuchy i Dana, który zawziêcie protestowa³...

*Utopisz mnie kretynie! Bulbulbul... No przestañ!*

W takcie tych zajêæ zawziêcie dyskutowa³ z Witalijem o jednym ze swych wynalazków, który rzekomo mia³ osuszaæ ubrania niemal¿e natychmiast. Olbrzym za¿±da³ dowodu, wiêc Zun wyci±gn±³ z torby ma³± niebiesk± fiolkê ze spryskiwaczem, rozpyli³ zawarto¶æ na rozwieszone rzeczy i poleci³ mu podziwiaæ. Nie minê³o piêæ minut, a woda zaczê³a sp³ywaæ ciurkiem z ubrañ.

- Teraz trzeba poczekaæ a¿ ostygn±.

Zun wytar³ siê rêcznikiem, nastêpnie starannie na³o¿y³ na swoje cia³o balsam zapachowy, aby skóra zachowa³a m³ody i zdrowy wygl±d. Ubra³ siê i skropli³ pachnid³em, skin±wszy Witalijowi gdy skoñczy³.

- Mo¿emy i¶æ dalej.

* Wypindrzy³ siê jak mroczna na orgie!*

Zarechota³ Dan. Zun pokrêci³ g³ow± z niezadowoleniem.

Chwilê potem dotarli do piwnicy, olbrzym wyt³umaczy³ Zunowi gdzie znajduj± siê beczu³ki z podstawowymi sk³adnikami i zostawi³ go samego, przeczuwaj±c ¿e ork potrzebuje spokoju aby pracowaæ.

- Sen...

Zunthai skierowa³ d³oñ na Dana i u¶pi³ go, zapewne pragn±æ ciszy dziêki której bêdzie móg³ siê skupiæ.


- Czas dokoñczyæ Zielon± Wró¿kê .

¦ci±gn±³ z ramienia torbê i wyszpera³ z niej ma³e flaszki ze skoncentrowanym olejkiem bêd±cym produktem maceracji. Zacz±³ wymieniaæ na g³os kolejne sk³adniki, przelewaj±c ich zawarto¶æ do menzurki. Nie u¿ywa³ ¿adnych miarek ani specjalistycznego sprzêtu, wszystko robi³ na oko i wyczucie.

- Koncentrat kwiatów i li¶ci pio³unu, koncentrat z badianu w³a¶ciwego, nieco olejku z kopru Innadrilskiego, koncentrat z Hyzopu lekarskiego.


Wymiesza³ leniwym ruchem d³oni zawarto¶æ menzurki, zerkn±³ na zielon± barwê otrzymanej bazy. Dola³ do mieszanki czystego spirytusu, dorzuci³ sproszkowan± korê z drzewa wisielca i wyci±g z wilczej jagody aby zwiêkszyæ dzia³anie psychoaktywne trunku.

- Panienka Kira bêdzie zadowolona.

Wyj±³ z torby kryszta³ow± flaszkê o pojemno¶ci litra, na której wygrawerowano : Zunthai.




Przela³ do niej zawarto¶æ z menzurki, tak by nie uroniæ ani kropli. Wyszepta³ alchemiczn± formu³kê wi±zania, palec jarz±cy siê od magii dotkn±³ naczynia, sprawiaj±c ¿e wysokoprocentowy alkohol zawirowa³. Stworzy³ w ten sposób iluzjê zielonej wró¿ki wewn±trz butelki, która p³ywa³a wdziêcznie w trunku tego samego koloru.

- Obud¼ siê Dan, gotowe.

Skierowa³ d³oñ na ma³pi± g³ówkê i mrukn±³ zaklêcie wybudzenia.

*Znowu to zrobi³e¶!*

Wydar³ siê Dan, którego wzrok szybko skierowa³ siê na flaszkê Zielonej Wró¿ki.

*Skoñczy³e¶ to?! Ja Ciê jebiê, Zun! Wygl±da bosko!*

- O? komplement z Twojej strony? Jak mi³o. Chod¼my poszukaæ Kiry.

*No dobrze... I tak mamy nieco przejebane przez Ciebie*

Zun schowa³ flaszkê do torby i wyszed³ po schodach do g³ównego pomieszczenia, nie za bardzo zainteresowany gwarem w karczmie, podszed³ do baru. Zauwa¿ywszy Stokrotkê sk³oni³ jej siê z wyra¼nym szacunkiem.

- Przepraszam za ca³e zamieszanie. Czy móg³bym spotkaæ siê z panienk± Kir±, aby wrêczyæ jej zado¶æuczynienie za poczynione przeze mnie straty?

Dan siedzia³ cicho pod p³aszczem, za¶ sam Zunthai wygl±da³ teraz porz±dnie i zdrowo. Ubrania mia³ wyprane, w³osy rozpuszczone do wysoko¶ci szyi gdy¿ nie zd±¿y³ siê uczesaæ. Jego lazurowe oczy spokojnie wpatrywa³y siê w twarz kobiety, za¶ zapach perfumiarza przebija³ siê walecznie przez fetor przybytku, urzekaj±c swoj± ¶wie¿o¶ci± i s³odycz±.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Lucrezzia 
Wied¼ma z Lancre
 
            
            
         
Do³±czy³a: 18 Cze 2014
Posty: 73
 
Wys³any: 2014-07-28, 18:37             
      
Stokrotka zmierzy³a Zunthaia wzrokiem z pocz±tku niechêtnie. Jednak¿e dobrze odziany i wyperfumiony, a przede wszystkim z nienagannym zachowaniem (towar deficytowy nie tylko w porcie) dosta³ co¶, na co zapracowali sobie jak dot±d nieliczni. Rudow³osa karczmarka u¶miechnê³a siê z sympati± lej±c po ¶cianie kub³a z³ocisty p³yn. Zaraz zjawi³a siê jedna z dziewek zanosz±c trunek do którego¶ stolika.

- Panienka Kira powinna …- Nie us³ysza³ pe³nej odpowiedzi, gdy¿ w karczmie rozleg³y siê podekscytowane gwizdy i oklaski.

Przy akompaniamencie braw i okrzyków z góry zaczê³y schodziæ dziewczynki. Biu¶ciasta Caroline, blondw³osa gibka Anette, czarnow³osa domina Madeline i… panienka Kira? Wszystkie ca³e w kolorowych koronkach, poñczochach, gorsetach, falbanach, piórkach i koralikach. Roze¶miane i zarumienione od wina. W¶ród nich nie da³o siê nie zauwa¿yæ ró¿owow³osego dziewczêcia rozchichotanego w najlepsze. Zaraz jak na komendê rozleg³o siê „sto lat”, a kobiecy korowód rozpierzch³ siê po wnêtrzu. Kira podbieg³a do baru weso³o ci±gn±c za sob± tasiemki kokard z wysoko postawionych kucyków. Wskoczy³a na ladê od razu zawieszaj±c wzrok na Zunthaiu. Przyg³adzi³a bia³± spódniczkê.

- Kolejka dla wszystkich!- oznajmi³a rado¶nie.   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-28, 23:24             
      
Wzrok bywalców karczmy i sposób w jaki patrzyli na Kirê, kaza³ s±dziæ Zunowi ¿e to jej w³a¶nie szuka. Skin±³ uprzejmie Stokrotce, spuszczaj±c przy tym wzrok z poszanowaniem.

- Dziêkujê pani.

Zunthai mo¿e zbyt ¶miele pos³a³ Kirzê u¶miech, unosz±c lewy k±cik ust. Zapewne nie tego siê spodziewa³, gdy¿ wygl±da³ na nieco zaskoczonego. Niestety nie by³ to czas na rozmy¶lanie kto, jak i po co. Ork zbli¿y³ siê do Kiry, tak by nie musia³ krzyczeæ, a by ta dok³adnie us³ysza³a jego s³owa.

- Dobry wieczór, wygl±da panienka nadzwyczaj ol¶niewaj±co...

Co jak co ale wygl±da³o na to, ¿e Zun zbyt wielu kobiet w swoim ¿yciu nie widzia³. Przygl±da³ siê dziewczynce ciekawsko lecz tak aby nie naruszyæ jej intymnej strefy, nie chcia³ powiem daæ jej odczuæ na sobie swojego lepkiego i ch³odnego wzroku, pe³nego pytañ. Bo przecie¿ jak do cholery, ma³a dziewczynka mog³a byæ osob± której szuka? Skiniêcie Stokrotki tylko upewni³o go w przekonaniu, ¿e ró¿owo w³osy anio³ek, jest Kir±.

- Tak siê sk³ada ¿e wraz z Danem szukali¶my panienki, aby wyraziæ swoje szczere ubolewanie nad stratami, na jakie pani± narazili¶my. Przygotowa³em co¶ w ramach prezentu, niestety skorzysta³em z bimbrowni bez jasnej zgody.

* Dan to ja... I ja te¿ przepraszam za tego pijaka! *

Dan wygl±da³ na zmieszanego i niezbyt pewnego siebie, w t³umie awanturników stawa³ siê potulny jak dziecko, którym jeszcze by³. Zun siêgn±³ do torby po flaszkê trunku.

- Ja za kolei nazywam siê Zunthai, skromny alchemik i perfumiarz.

Ork wyci±gn±³ w lewej d³oni kryszta³ow± karafkê wype³nion± zielonkawym trunkiem, w ¶rodku p³ywa³a sobie rozanielona wró¿ka, jakby przestrzeñ któr± zajmowa³a by³a jej królestwem.

- Mogê siê tylko domy¶laæ, ¿e prezent jest odpowiedni?

Nie wiedzieæ czemu, Stokrotka poda³a orkowi jeden z najlepszych kryszta³owych kielichów jaki znalaz³a, krêc±c g³owa.

Zun podziêkowa³ po raz wtóry, patrz±c Kirze g³êboko w oczy, pozwalaj±c aby zimne lazurowe spojrzenie nape³ni³o j± wewnêtrznym spokojem jego w³a¶ciciela. Nie mrugn±³ nawet, skierowa³ wzrok w dó³, miêdzy nogi dziewczynki.

Gdyby zrobi³a to samo, zauwa¿y³aby ¿e Zun, pomimo jednej sztucznej d³oni, zape³ni³ w³a¶nie kielich w jednej trzeciej Zielon± Wró¿k±.






Zgrabnie uj±³ kielich miêdzy palce protezy i wyci±gn±³ go w stronê Kiry, wró¿ka kr±¿y³a nad zawarto¶ci±, urzekaj±c swoim powabem i zielon± elegancj±. Lew± d³oni± wyci±gn±³ z torby szczyptê bia³ego proszku, bêd±cego roztartym cukrem. Wsypuj±c go do kielicha, mrukn±³ ...

- Ogieñ...

A cukier okraszony zosta³ p³omieniem, w nieco nadpalonej postaci l±duj±c w alkoholu, by z³agodziæ nieco smak goryczki. Trunek oddzia³ywa³ bardzo silnie lecz jego skutki szybko mija³y, sprawia³ bowiem ¿e osoba która go spróbowa³a, przenosi³a siê do wymarzonej krainy czarów, pe³nej wszystkiego czego sobie zapragnie. Bêd±c mocnym po³±czeniem alkoholu i narkotyków, zostawia³ po sobie halucynacjê ze ¶wiata snów przez pewien czas. Idealna proporcja sk³adników czyni³a go stosunkowo niegro¼nym lecz ze wzglêdu na efekt, silnie uzale¿niaj±cym. Zapach który roztacza³ przypomina³ mocno zio³ow± wódkê, okraszon± karmelem.

- Wszystkiego najlepszego, panienko Kiro?

Zunthai spojrza³ w oczy Kiry, czekaj±c na jej reakcjê.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
      
 
 
Dziewczyna za³o¿y³a nogê na nogê i wychyli³a w stronê orka gdy siê zbli¿y³. Pachnia³a s³odko kwiatami ,wat± cukrow± i lekkim w zapachu, a ciê¿kim w procentach owocowym winem. Na us³yszany komplement zareagowa³a uroczym wybuchem ¶miechu i mocniejszym ró¿em na policzkach.

- Och, ale¿ nie narazi³ mnie pan na ¿adne straty.- Powiedzia³a w koñcu wychylaj±c siê do jego ucha. - Pokusi³abym siê o stwierdzenie, ¿e tylko zyskam na naszym spotkaniu.
Po czym skierowa³a wzrok na wisz±c± na piersi rozmówcy g³owê.

- Pana równie¿ jest mi mi³o poznaæ!– Obdarzy³a Dana delikatnym u¶miechem.

A potem? Potem Zunthai rozpocz±³ swój magiczny spektakl. Kira wpatrywa³a siê intensywnie w butelkê, która czyni³a jej bordowe oczy jeszcze wiêkszymi. W¶ród ochów i achów obserwowa³a zielon± wró¿kê tañcz±c± na krawêdzi kryszta³u. Zun widzia³ w jej spojrzeniu autentyczny dzieciêcy zachwyt i ca³kiem ju¿ dziewczêce podekscytowanie. Wzniecony przez niego p³omyk zal¶ni³ w szeroko otwartych oczkach. Zaraz poci±gnê³a nosem wci±gaj±c przyjemny karmelowy zapach.

- To… nie moje urodziny tylko Anette… - Powiedzia³a powoli nie odrywaj±c wzroku od trzepocz±cych zielonych skrzyde³ek. – Ale przyw³aszczam sobie ten prezent!

Jak postanowi³a, tak zrobi³a. Siêgnê³a drobn± d³oni± w bia³ej koronkowej rêkawiczce po kielich i przytknê³a do koralowych ust upijaj±c zach³annie. Nie przejmowa³a siê pl±saj±c± na jej nosie i w³osach wró¿k±. Gdy odjê³a trunek od warg spojrza³a wprost na Zunthaia. ¦ni³a na jawie, widzia³ to w b³ysku roz¿arzonych czerwonych oczu. Widzia³ w nich chaos, moc i mrok, którego jeszcze nie dotkn±³, a który go przecie¿ poci±ga³. Nikt prócz niego zdawa³ siê tego nie dostrzegaæ. Mo¿e nikt nie chcia³?
Zamruga³a i spojrza³a ponownie. S³odka trójk±tna buzia o pe³nym sympatii i uznania wyrazie twarzy sprowadzi³a ich oboje do Aden, Portu Giran, do karczmy Gilotyna.

- To by³o cudowne! Jeste¶ niezwyk³y! – ¦ciska³a naczynie w d³oniach wykrzykuj±c rado¶nie.   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-07-29, 20:00             
      
Zun przejecha³ zimnymi palcami protezy po policzku Kiry, u¶miechaj±c siê subtelnie. Jego oczy a¿ ¶wieci³y z podniecenia, w które wprawia³o go zapewne samouwielbienie spowodowane Zielon± Wrózk± i reakcj± ma³ej na ów specyfik.

- Twoja s³owa s± dla mojej duszy, jak ³yk czystej dla alkoholika. Niezmiernie siê cieszê, ¿e potrafi³em panienkê zadowoliæ.

* Równie¿ jestem w rado¶ci pogr±¿ony, gdybym mia³ nogi, pad³bym pani do stóp, niczym s³uga uni¿ony!*

Zrymowa³ sobie Dan, mru¿±c czerwone ¶lepia.

- Ju¿ siê tak nie popisuj, ³ebku...

Zunthai nie odrywaj±c wzroku od oczu Kiry, odgarn±³ d³oni± w³osy na bok i schyli³ siê aby szepn±æ jej do ucha.

- Potrafiê o wiele wiêcej. Jednak potrzebowa³bym trochê swojego sprzêtu z Heine. No i mo¿e jakie¶...porz±dne ³ó¿ko? O ile panienka zechcia³aby, abym zatrzyma³ siê tutaj na jaki¶ czas.

Pu¶ci³ oczko Stokrotce, która zerka³a na nich zza lady, a w tym ge¶cie chowa³o siê tysi±c innych. Wzrok Zunthaia by³ jednocze¶nie lodowaty i obojêtny, a w g³êbi jarzy³ siê napawaj±c± obrzydzeniem fascynacj±.

-      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Lucrezzia 
Wied¼ma z Lancre
 
            
            
         
Do³±czy³a: 18 Cze 2014
Posty: 73
 
Wys³any: 2014-08-02, 08:51              
      
Dziewczê przechyli³o g³owê w bok doznaj±c mi³ej pieszczoty i u¶miecha³o siê przyja¼nie.
- Nie zamierzam was st±d wypuszczaæ. – Odpar³a spuszczaj±c wzrok na Dana. – Zadbam o to by¶ mia³ wszystko, czego ci trzeba Zunthai.
Wygl±da³a na podekscytowan±, gdy odstawi³a kielich na ladê obok ods³oniêtego uda ¶ci¶niêtego jedwabn± podwi±zk±. Siêgnê³a do orczej piersi przeje¿d¿aj±c po niej z jakim¶ budz±cym siê uwielbieniem. Gdy unios³a na powrót wzrok g³adko odczyta³ jej spojrzenie. Jakby ta ma³a urocza istota stanowczo przekaza³a komunikat: „Od dzi¶ nale¿ysz do mnie”. Cokolwiek mia³a na my¶li…
Obróci³a g³owê w stronê Stokrotki.
- Znajd¼ mu najlepsze z komnat –Powiedzia³a dziwnym jak na ni± autorytarnym tonem. - Ma mieæ wygodê, spokój i warunki do tworzenia. To artysta.
Karczmarka pokiwa³a g³ow± i spojrza³a na Zuna z now± doz± uznania.   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-08-02, 10:49             
      
Zunthai pochyli³ siê, musn±³ czo³o Kiry gor±cymi i jedwabnymi ustami, na których nie by³o ¶ladu najmniejszych spêkañ. Wci±gn±³ nosem zapach dziewczyny, tu¿ przy jej szyi, u¶miechaj±c siê delikatnie.

- Muszê kiedy¶ stworzyæ dla panienki w³asne pachnid³o.

Podnosz±c g³owê otar³ siê policzkiem o policzek Kiry, skin±³ z u¶miechem Stokrotce.

Zun wyci±gn±³ z torby mapkê i wsun±³ j± Kirze za podwi±zkê. Klucz do drzwi zawiesi³ jej na szyi.

- Tu le¿y pracowania...

Siêgn±³ po notesik, przez chwilê wypisywa³ co¶ w nim piórem, u¶miechaj±c siê delikatnie. Wyrwa³ kartkê i wrêczy³ j± Kirze, lista by³a ogromna, co najmniej czterdzie¶ci pozycji. W tym sprzêt laboratoryjny i beczki ze sk³adnikami, niektóre z dopiskiem - Uwa¿aæ, silnie truj±ce.

- A to lista rzeczy, które bêd± mi potrzebne. Ktokolwiek wejdzie do ¶rodka, nawdycha siê trucizny. Po powrocie powinni zg³osiæ siê do mnie, o ile chc± prze¿yæ. Je¶li przyjdzie im do g³owy porozkradaæ mój maj±tek, d³ugo siê nim nie pociesz±.


Zunthai uk³oni³ siê nonszalancko Kirze, zostawiaj±c jej butelkê Zielonej Wró¿ki. Sam za¶ wyci±gn±³ mniejsz±, zapasow±, przypominaj±c± flakonik perfum. Utworzy³ usta, opryska³ gard³o silnym trunkiem i ruszy³ na podbój Gilotyny.

Wysoki, zadbany ork o d³ugich szarob³êkitnych w³osach, roztaczaj±cy w okó³ siebie mgie³kê piêknego zapachu, ubrany elegancko lecz stonowanie, by przepych ozdób nie odwraca³ uwagi od jego urody. Rzuca³ niektórym zimne i obojêtne spojrzenia, jakby szuka³ najwiêkszego cwaniaka w karczmie.

Zawieszona na jego szyi ma³pia g³ówka chêtnie komentowa³a rozmiary piersi i kr±g³o¶æ ty³ków kelnerek oraz krzywe mordy bywalców. Zazwyczaj wywo³uj±c tym salwê ¶miechu, szczególnie wtedy gdy by³a ju¿ niesamowicie zdenerwowana.      
_________________
Punkt widzenia zale¿y od punktu siedzenia.   
         

 

 
       
              
         
      
Kêdzior 
Nadworny moczymorda
 
            
            
         
Wiek: 22
Do³±czy³: 07 Cze 2014
Posty: 78

 
Wys³any: 2014-08-04, 14:45             
      
"Domownik"


Minê³o parê dni odk±d Zun osiad³ w Gilotynie, zaj±³ siê sporz±dzaniem trunków oraz u¿ywek. Co bogatsi przychodzili do niego ze zleceniami na truciznê, pacho³kowie mo¿nych rodów przesy³ani byli z pro¶bami o wynalezienie pachnide³ dla ich panów, jakim¶ cudem znajduj±c najlepszego perfumiarza w Heine na takim zadupiu jak Girañski Port. Nie marnowa³ czasu, ka¿d± godzinê po¶wiêca³ na zajmowaniem siê nowym interesem. Panienka Kira bardzo docenia³a jego zaanga¿owanie, a Zielona Wró¿ka osobi¶cie przez ni± zaakceptowana, mia³a zostaæ wkrótce flagowym trunkiem karczmy.

Zunthai urz±dzi³ sobie laboratorium w piwnicy, zaj±³ parê pokoi na piêtrze oraz bez ¿adnego skrêpowania stworzy³ sobie malutk± armiê z drabów. Jednych uzale¿nia³ od swoich specyfików, innym p³aci³, gdyby Ci uzale¿nieni zechcieli siê zbuntowaæ. Za swoje us³ugi nie oczekiwa³ ¿adnej zap³aty od panienki Kiry, pok±tnie eksperymentowa³ na pijaczkach, coraz bardziej z¿ywaj±c siê z karczm±.

Pierwszy i najbardziej lojalnym eksperymentem alchemika okaza³ siê Szczur, m³ody ch³opak którego uda³o mu siê wykreowaæ na w³asne potrzeby, przy pomocy silnego narkotyku, "Lokatej Dziwki". Od tej pory zosta³ jego ch³opcem na posy³ki, a to co robi³y mu z g³ow± nowe zabawki Zunthaia, wzbudza³o grozê w najwiêkszych zabijakach. Po paru dniach przyjmowania umiarkowanych dawek, by³ w stanie posiekaæ kogo¶ tasakiem z kolejn± dzia³kê.   
      

 7 
 : Pa¼dziernik 23, 2016, 00:26:16 
Zaczêty przez Rukyan - Nowe: wys³ane przez Rukyan
https://www.youtube.com/watch?v=QXJbX6Yc9Is

Obraz przedstawiaj±cy m³odego jeszcze Tukhariego Mêczyciela, wisz±cy na ¶cianie w jego domu rodzinnym.




                                                              Imiê: Tukhari Z³otousty

                                                              P³eæ: Mê¿czyzna

                                                              Rasa: Altmer

                                                              Wiek: Nieznany

                                                              Zawód: Wêdrowny kap³an "Jasnej Pani"

                                                              Frakcja: Aldmeri Dominion

                                                                  Klasa TESO:
Templar





 Budowa: Bardzo wysoki, têgi mê¿czyzna ze ¶redniej wielko¶ci brzuszkiem.

 W³osy/Zarost: Wy³ysia³y, nosi bujn± brodê.

 Oczy: Bursztynowo-z³ote.

 Cechy szczególne: Tatua¿e na obu ramionach, od barku a¿ po d³onie. Naturalny z³oty kolor ust, namaszczenie od Jasnej Pani.



[size=150]Charakter i zachowanie:[/size]
[/color]


Traktuje wszystkich jak przyjació³, nawet istoty które ma zaraz zabiæ. Wydaje siê jakby ka¿dego zna³ i szanowa³, uroni ³zê nawet nad losem najgorszej szumowiny. Jedni widz± w nim nadzieje i ciep³o, g³os rozs±dku i wcielenie dobra. Inni za¶ postrzegaj± go jako szarlatana, dziwkarza i moczymordê skrytego za m±drymi kap³añskimi sentencjami. Tukhari jest pogodny i wyrozumia³y, otwarty na ¶wiat i jego problemy. Szczerzy ze sob± i otoczeniem,  zawistny je¶li chodzi o dziewki, nieustêpliwy dla wrogów.  Rzadko siê unosi, gdy ju¿ to robi to z wy¿szej konieczno¶ci, a nie dla w³asnej przyjemno¶ci. Pod±¿a ¶cie¿k± Jasnej Pani, a przynajmniej próbuje - przek³ada w³asny rozum ponad jej nauki. Stara siê reagowaæ na krzywdê niewinnych, chyba ¿e akurat zdarzy mu siê nadu¿yæ alkoholu. Zaatakowany nadstawi drugi policzek, a potem zaskoczy sierpowym. Ucieka bez wahania je¶li to jedyna mo¿liwo¶æ, jednak najpierw dba o bezpieczny odwrót dla towarzyszy. Chêtnie wystêpuje publicznie, udziela prelekcji, b±d¼ ¶piewa po pijaku w barze. Zdradzony b±d¼ upokorzony wybacza, gdy oka¿± skruchê, lecz nigdy nie zapomina. M¶ci siê tylko za krzywdy wyrz±dzone jego bliskim.




[size=150]Historia:[/size]
[/color]


https://www.youtube.com/watch?v=R1jG99z7lVY

Solidnie nadgryziony zêbem czasu altmer, o siwych w³osach i krzaczastej brodzie, pyka³ ze spokojem fajeczkê siedz±c sobie wygodnie na bujanym fotelu. Wpatrywa³ siê w zachód s³oñca, a za ka¿dym razem gdy niebo oblewa³o siê czerwieni±, jego ¼renicê rozszerza³ strach. Przez d³ugi czas rodzina uwa¿a³a ¿e to jakie¶ schorzenie, przecie¿ unikanie danego koloru nie mo¿e byæ normalne. Ci±gano go po ¶wi±tyniach, znachorach czy nawet akademiach medycznych, a on, niczym zaciêta katarynka w kó³ko powtarza³ jedn± i tê sam± historiê. Ostatni± osob± która wys³ucha³a tej opowie¶ci by³ kap³an Jasnej Pani, nazywany pieszczotliwie Promykiem Nadziei.


~ Nie od zawsze bojê siê juchy i wszystkiego co mi siê z ni± kojarzy, przeca d³ugie lata by³em ¿o³nierzem i przelewa³em j± w imiê wy¿szo¶ci naszej rasy. Ostatnie miesi±ce s³u¿by spêdzi³em jako stra¿nik pokoju tortur, którym zarz±dza³ ja¶nie pan Tukhari Mêczyciel. Przydzia³ jak siê patrzy, by³em pewien ¿e gdy przejdê w stan spoczynku, wrócê do domu ca³y i zdrowy.


Na twarzy starca zago¶ci³ niepokój, ³apczywie zaci±gn±³ siê dymem z fajki, wzi±³ g³êboki oddech i ciê¿ko westchn±³.


~ Przyj±³em przydzia³ bez zastanowienia, bo wtedy jeszcze nie wiedzia³em, ¿e osoba której praktyki przyjdzie mi ogl±daæ, to najczarniejsza dusza jak± kiedykolwiek widzia³o Tamriel. Deadryczny wrêcz u¶miech go¶ci³ na jego twarzy, gdy przebiera³ w licznych narzêdziach tortur, a krew ocieka³a mu ze skórzanego fartucha niczym rosa z li¶ci o poranku. Z ka¿dym worem miêsa, bo tak ich nazywa³, wo³a³ mnie do ¶rodka i kaza³ patrzeæ. Pod pretekstem ¿e torturowany mo¿e zbiec w ka¿dej chwili.


Mê¿czyzna wlepi³ wzrok w dêbowe deski werandy, zbieraj±c my¶li. Ponownie przysun±³ fajkê do ust , wzi±wszy parê sztachów spróbowa³ siê uspokoiæ.


~ Patrzy³em wiêc, a ka¿dej nastêpnej ofierze coraz to bardziej wspó³czu³em. Zdrajcy, szpiedzy, z³odzieje i inne mêty spo³eczne, przecie¿ na to zas³u¿yli, nie? Jednak to co robi³ im Mêczyciel przechodzi³o moje najgorsze oczekiwania dooko³a i w³azi³o do g³owy prosto przez dupê. Sw±d palonej skóry przyprawia³ mnie o md³o¶ci, a gdy karmi³ wory miêsa ich w³asnymi flakami niemal¿e mdla³em.

Wypu¶ci³ z d³oni fajkê, zacisn±³ j± w piê¶æ i przytuli³ do piersi drug± d³oni±, spogl±daj±c na kap³ana którego twarz skryta by³a pod kapturem.

~ Jednak da³em radê znosiæ to wszystko, do czasu a¿ na zwyk³e przes³uchanie przyprowadzono m³odego khajita. Rozkaz by³ wyra¼ny, wydobyæ informacjê o skradzionych przedmiotach bez u¿ywania przemocy. Podobno zwierzokszta³tny by³ protegowanym kogo¶ tam wa¿nego, bo zwyczajnie to upierdolono by mu d³onie u ³okci.

Starzec przytuli³ d³onie do uszu i kontynuowa³, jakby nie chcia³ s³yszeæ w³asnych s³ów.

~ Obra³ go, kurwa, jak ziemniaka. Go³e miêso, pe³no krwi, nie wiem jak to mo¿liwe ale on nadal ¿y³. Gdyby nie prze³yk wypalony wrz±tkiem pewnie dalej by krzycza³, wo³a³ o pomoc. Z trudem ³apa³ powietrze, dr¿±c z bólu przy ka¿dym wdechu. Nie mog³em na to patrzeæ, musia³em co¶ zrobiæ. Jednak strach mnie parali¿owa³, strach przed tym psychopat±. Godzinami patrzyli¶my wspólnie jak m³ody jeniec umiera, a ten skurwiel postawi³ stó³ tu¿ przed nim, kaza³ sobie przynie¶æ posi³ek. Popija³ wino z kieliszka, rozkoszuj±c siê baranin±. Wlepiaj±c ohydne stalowe oczy w ¿ywy wór miêsa tu¿ przed nim, brakowa³o tylko by wyci±gn±³ z portek fiuta i go zer¿n±³.

Sêdziwy altmer nie odrywa³ wzroku z w³asnych kolan, oddychaj±c ze ¶wistem.

~ Donios³em na niego, wkrótce potem zawisn±³. Tego samego dnia zdezerterowa³em, nie potrafi³em d³u¿ej byæ ¿o³nierzem.

£zy obla³y twarz dziadka, wyci±gn±³ b³agaj±co d³onie do kap³ana. Jego palce drga³y niczym struny lutni podczas weso³ej ballady. Kap³an zdj±³ kaptur i pos³a³ mu serdeczny, z³oty u¶miech, wyci±gn±³ do starca d³oñ.


~ Tooo... too... to Ty skurwysynu! Jakim cudem nadal ¿yjesz! Helga! Wo³aj synów, martwi plugawi± nasze domostwo!

Nim ktokolwiek przybieg³, serce odmówi³o mu pos³uszeñstwa. Upad³ z fotela na deski i tam dokona³ ¿ywota. Oficjaln± przyczyn± zgonu wed³ug Tukhariego Z³otoustego by³ zawa³ miê¶nia sercowego, spowodowany prze¿ywan± w kó³ko traum±.



Tukhari Mêczyciel zgin±³ na stryczku, podczas publicznej egzekucji. Podobno jego cia³o zosta³o skradzione, za co oskar¿ono i wyklêto jego najbli¿sz± rodzinê. Trzydzie¶ci lat pó¼niej altmer ³udz±co podobny do niego zostaje kap³anem Jasnej Pani i przemierza Tamriel, nios±c ze sob± najczystsze ¶wiat³o dobroci jakie kiedykolwiek widziano.






 



[size=150]Umiejêtno¶ci[/size]

Mistrzostwo : Magia ¶wiat³a, bójki na piê¶ci.

Wprawny :
Broñ jednorêczna i tarcza, zio³olecznictwo.

¦redni :
Ciê¿kie pancerze, dyplomacja.

S³aby : Magia zniszczenia, gotowanie.

Beznadziejny : £uki, p³ywanie.



[size=150]Plotki[/size]



~ Mówi siê ¿e w Skywatch nazywany jest Promyczkiem.


~
Podobno kiedy¶ by³ katem z du¿ym zami³owaniem do tortur.

~ Zwyk³a ¶winia i alkoholik.

~ Dziewki w ró¿nych miastach plot± ¿e jest obrzydliwie bogaty.

~
Od innych za¶ s³yszymy ¿e ma ma³± i wykrêcon± ku¶kê.

~ Nigdy nie przegra³ w bójce na piê¶ci.

Strony: [1] 2 3 ... 10

Nostalgia Theme by husmen73 & Masterhan Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
Burza - Klan Lineage ][
MySQL | PHP | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

forumpolskiejzabawy bestiariusz svcraft psrlrpg animeozywiolach